Recenzja nowego albumu GusGus – Mexico

Recenzja nowego albumu GusGus – Mexico

Rozpoczynając pisanie tej recenzji dochodzę do wniosku, że najprzyjemniej jest pisać o zespole, którego twórczość śledzi się już na przestrzeni kilku lat- nie inaczej z GusGus. Plakat promujący ich koncert w katowickim MegaClubie w październiku 2011, wisiał na drzwiach do mojego pokoju przez dwa lata. Pamiętam, że bilet na to wydarzenie kupiłem spontanicznie, na chwilę przed moimi 17. urodzinami- by iść na koncert zrezygnowałem z wycieczki szkolnej w góry, gdzie alkohol lał się strumieniami, toteż po tych wydarzeniach nie mogłem podzielić się z rówieśnikami swoimi wrażeniami z koncertu, ponieważ oni żyli w swoim świecie. Mimo wszystko nie żałuję, bo bawiłem się naprawdę świetnie co zresztą widać na załączonym obrazku 😉

attache na gusgus

Na ich występie podczas Audioriver 2013 nie miałem przyjemności być, ale z tego co można zobaczyć w internecie to z liczby osób zgromadzonych pod sceną można wywnioskować jak duże było zainteresowanie. Nie da się ukryć, że GusGus po wydaniu Arabian Horse osiągnęli komercyjny sukces- klip do piosenki ‘Over’ na YouTube bez jakiejś infantylnej reklamy w stylu gwiazdek VEVO zobaczyło już ponad 6,5 mln. widzów!

Zastanawiałem się czy nowy album, będzie godnie kontynuował koncepcje ze wcześniejszych płyt- jednak trochę się myliłem. Oczywiście ktoś mógłby sobie pomyśleć „O nie! Jak radosne disco z wokalem to będzie wręcz eurowizyjna papka, a w najmniejszym rozmiarze kary powtórka infantylnego i niedorobionego ‘Forever’”- na szczęście Islandczycy gdy zaczęli wydawać w Kompakcie na tyle mocno zmienili oblicze swojej muzyki, że album brzmi o wiele lepiej, niż te wydane przed 2009, z wyjątkiem legendarnego Polydistortion z 1997 roku- ale to już zupełnie inna epoka. Muzyka GusGus różni się od tej przedstawionej na poprzednich dwóch albumach wydanych pod egidą kolońskiej wytwórni- szczerze mówiąc minimalistyczne i lodowe niczym islandzki lodowiec melodie wpisały się w charakterystyczny styl zespołu, choć na Mexico(jak sama nazwa może nam sugerować) znajdziemy o wiele cieplejsze, powiedziałbym nawet, że letnie kompozycje- na szczęście nie idą one w pastisz. Oceniając od strony technicznej GusGus mniej używa efektu reverb oraz delay, które powodowały na 24/7 i Arabian Horse wrażenie zimnej przestrzeni i po ich przesłaniu odczuwało się wrażenie pewnej pustki, samotności- nie tylko muzyka ale teksty mogły powodować taki stan. Nie należy też patrzeć na Mexico przez pryzmat singla promującego album ‘Crossfade’, który może się wydawać gorszy od ‘Over’ i zapewne nie osiągnie takiej popularności, ale faktycznie wpada w ucho- tak jak pozostałe utwory na albumie, które w momencie pierwszego odsłuchu sprawiają naprawdę sporo frajdy swoim lekkim, głębokim i przyjemnym brzmieniem wraz z wokalami Stephana, Birgir i Daniela[nazwisk nie wymieniam bo zbyt długie]. Mógłbym wymieniać tytuły i sekwencje, które mi się naprawdę podobają, ale zostawiam to już Wam do wglądu- wszystko jest tak jak powinno być i brzmieć na swoim miejscu!

Komu poleciłbym Mexico? Na pewno dojrzałym i dorosłym fanom muzyki elektronicznej, którzy lubią się bawić na poziomie- także tym powyżej 40. roku życia. GusGus swoją muzyką staje się coraz bardziej uniwersalny, o czym świadczy popularność zespołu- ciężko w obecnych czasach grać dobrą niszową muzykę i jednocześnie łączyć pokolenia.  Mexico- przebój lata 2014!

Z czystym sumieniem mogę dać ocenę: 8.5/10

mexico-53914ab195e45