Kilka godzin przed koncertem supergrupy Moderat w katowickim Szybie Wilson mieliśmy przyjemność spotkać się i porozmawiać z jedną z nowych twarzy polskiej elektroniki, która dzięki singlowi „Quarrel” zapowiadającym jej album „Untune” wywołała sensację i euforię na portalach muzycznych- producentka pochodząca z Katowic, Natalia Zamilska.
Future-bass.pl: Na początek opowiedz o swoich inspiracjach
Zamilska: Wiesz, to jest rozmowa na inny wywiad, bo gdybym miała je wszystkie wymieniać, to stracilibyśmy cały wieczór.
F-b.pl: A te najważniejsze?
Z: Nie ma najważniejszych, są różnorakie: od muzyki współczesnej przez typowe surowe techno po muzykę czysto arabską, afrykańską, indyjską, bardzo rdzenną. Przede wszystkim chodzi mi o rytm i wyczucie klimatu.
F-b.pl: Szamanizm!
Z: Dokładnie!
F-b.pl: A znalazłaś dla siebie jakieś ciekawe płyty?
Z: Czasem robię sobie przerwy od własnej twórczości ażeby posłuchać jakiejś płyty. Ale nie w celu kopiowania, bo od tego się odcinam. Chodzi o czystą inspirację i odświeżenie umysłu i uszu, aby nie katować się tylko własną muzyką.
F-b.pl: A jak się zaczęła twoja przygoda z muzyką?
Z: To było bardzo dawno temu. Zaczęło się od tworzenia muzyki w domowym zaciszu, w czasach studenckich pojawiały się live’y. Potem zajmowałem się prowadzeniem warsztatów i uczyłam dzieci.
F-b.pl: Czy podczas ich prowadzenia nie czułaś pragnienia by zrobić coś własnego? Dopiero teraz wypływasz.
Z: Właściwie to nie jest tak, że dopiero teraz wypłynęłam, choć zrobiłam pierwszy w życiu kawałek, który się przyjął. W pewnym momencie tworzenia, przerzucając się na inne programy i sprzęt, wpadłam w pułapkę techniczną. Te warsztaty uświadomiły mi, że zapomniałam o totalnej swobodzie, improwizacji, robienia czegoś zupełnie przypadkowo, co nie znaczy że bezsensu.
F-b.pl: Po prostu dla przyjemności.
Z: Może nie tyle dla przyjemności, chodzi raczej o stosowanie najprostszych trików, które bardzo dużo w utworze zmieniają, a robiły to dzieci. A ja chciałam przekombinować.
F-b.pl: Chciałem zapytać o teledysk. Zastanawiałem się jak człowiek z Polski może wpaść na zrobienie czegoś tak dobrego?
Z: Wcześniej zajmowałam się sztuką audiowizualną, a więc połączenie muzyki z obrazem było dla mnie naturalną rzeczą. Stworzenie teledysku odbyło się na zasadzie: skoro nie mam budżetu to po co mam nagrywać komórką słabej jakości i się kompromitować. Jeżeli mam określoną wizję, to chcę żeby teledysk był ładny, estetyczny i jedocześnie „walił po garach”. Ale skoro nie jestem w stanie sama tego zrobić, to czemu nie skorzystać z tego co jest darmowe w sieci, gdzie inni to zostawiają i mówią ”rób z tym co chcesz”. Wszystko opiera się o filmiki z Vimeo. Wyszukanie ich jest trudne, ponieważ na typowej otwartej licencji, która pozwala przerabiać to wszystko, masz jeden warunek, mianowicie-podpisać osobę, która zrobiła klip oryginalny- tylko tyle. Samo wyszukanie i grzebanie zajęło mi około dwóch dni. Mając w głowie muzykę i pomysł jak ma wyglądać całość wyszukałam to co chciałam.
F-b.pl: Znam osoby, które na twój teledysk nie patrzą pod kątem artystycznym lecz bardziej psychodelicznym: że jest to dobry klip pod narkotyki.
Z: Tak, słyszałam opinie, że na moje koncerty ludzie będą przychodzić żeby się naćpać.
F-b.pl: Więc jak myślisz: gdzie jest granica między tym co rzeczywiście jest ćpuńskie, a tym co jest zrobione wyłącznie dla sztuki?
Z: Nigdy nie miałam intencji żeby moja muzyka była do słuchania pod wpływem narkotyków. Ale jeśli ktoś preferuje takie jej słuchanie, to cóż… nie mam nic do tego. Kwestia wyboru. Na koncertach staram się odchodzić od wizualizacji, które odwracają uwagę od samej muzyki.
F-b.pl: Jaka jest twoja definicja nowej muzyki?
Z: Chyba nie ma takiej definicji, muzyka się cały czas zmienia i wszystko zależy chyba od twojego podejścia do niej, dla każdego może znaczyć coś innego. Nie chcę generalizować i kategoryzować
F-b.pl: Czasem trzeba chyba jednak kategoryzować.
Z: Nie, ja jestem bardzo poza tym. Jestem przeciwna kategoryzowaniu tego co sama robię i nie robię tego wobec innych. Nie jestem hipokrytką. A nowa muzyka? Chyba każdy ma swoją definicje.
F-b.pl: Ale na przestrzeni lat widać przecież albumy i wykonawców, którzy ukształtowali muzykę i czuć, że jest to świeże.
Z: Ale zauważ, że muzyka, którą kiedyś uważałeś za nową, dziś może budzić wstyd, że jej w ogóle słuchałeś. Myślę, że nie ma definicji nowej muzyki, bo ona się cały czas zmienia, może nie co roku; czasami trzeba czekać na artystę, który ją popchnie do przodu i – jeśli będzie miał do przekazania coś ważnego – to stworzy coś nowego. I to jest chyba największy plus nowej muzyki, że nie jest skategoryzowana.
F-b.pl: Co sądzisz o ustawie Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, która, mówi, że w radiu ma być grane 50% muzyki z polskim tekstem?
Z: To jest dziwna ustawa… Może byłaby ona dobra, ale myślę że nic się nie da zrobić na siłę. Jeśli coś jest dobre i polskie powinno się promować po prostu dlatego, że jest dobre. Aczkolwiek jest smutne, że musi wejść ustawa żeby radio grało polskie kawałki.
F-b.pl: Na Pitchforku na przykład, jedyne zespoły jakie znalazłem to Bokka i Behemot, myślisz że zobaczę cię tam kiedyś? Z łatką best new music oczywiście.
Z: Nie mam takich planów. Byłoby fajnie, ale nie mam napędu żeby robić coś na siłę po to żeby tam wylądować. Jestem zdania, że jeśli coś jest dobre, to zostanie docenione przez ludzi, którzy się na tym znają. Ja nie będę nikomu nic wciskać ani się lansować tylko dlatego, że ktoś mnie nazwał nadzieją polskiej elektroniki.
F-b.pl: Fascynujące jest, że mimo twoich zaprzeczeń odgórny system mediów i publiki już nazwał cię nadzieją polskiej elektroniki. Sądzę, że niezależnie czy ci się to podoba czy nie, to nią jesteś.
Z: Mnie się to nie podoba. Zastanawiam się kiedy przyjdzie moment, gdy ktoś uzna, że mówiąc, że nie jestem tą nadzieją kokietuję, jednocześnie się tym łechtając. Szczerze mówiąc mnie to zawstydza. To nie jest do końca super, bo pojawia się brzemię odpowiedzialności – ludzie znając jeden kawałek przychodzą na koncert oczekując nie wiadomo czego… I co? Mam zrobić teraz całą płytę żeby brzmiało jak Quarrel? Robię swoje. To jest bardzo ciężkie, bo jest wiele pomysłów na to jak koncert i płyta ma brzmieć.
Najbliższa okazja do posłuchania nowego materiału Zamilskiej, będzie mieć miejsce w środę 9. kwietnia w krakowskim Klubie Re. Wejście: 20/25 zł
Wywiad przeprowadzili: Witek Bartula i Adam Dąbrowski