Ninja Bass

Ninja Bass

Brytyjski label Ninja Tune obchodzi w tym roku dwudziestolecie. Powodem, by świętować urodziny jak najhuczniej, jest trwający od trzech lat renesans angielskiej oficyny. Po chwilowym okresie zastoju, świeże pomysły do stajni Matta Blacka i Jonathana More’a, wnieśli młodzi „basiści”. Kiedy Kalifornijczycy i Szkoci wietrzą Warp Records przy pomocy hip-hopowych połamańcow, The Bug, King Cannibal i Poirier trzęsą kwaterą muzycznych wojowników. My natomiast przypominamy trzy płyty dla których niskie częstotliwości i cięte wersy są częściami składowymi progresywnego myślenia o dźwięku.

Dj Kentaro - Enter

DJ KENTARO
Enter
Ninja Tune
2007

W 2002 roku Kentaro został światowym mistrzem DMC, uzyskując najwyższą liczbę punktów w historii turnieju. Kto – poza rutynami – słyszał też sety Japończyka, wie, że jest on równie dobrym selektorem, co turntablistą. Na swym płytowym debiucie połączył techniczną perfekcję z niesamowitą energią, a całość zapakował w przystępną, porywającą formę. Skrecz działa tu w służbie muzyki. Inspirowana drum’n’bassem, grimem i innymi okołoelektronicznymi gatunkami, gęsta, dźwiękowa tkanka spowija głośniki. Po jugglowych, połamanych bębnach przetaczają się nawałnice pisków, trzasków i wszelkiej maści adapterowych dźwięków. To, co zwykle składa się na hermetyczne, trudne w przyswajaniu, turntablistyczne struktury, Kentaro wprowadza na parkiet. Wokalnie wspierają gramofonowego nindżę, reprezentanci Big Dady (New Flesh i Spank Rock), westcoastowi weterani (Pharcyde), a także przedstawicieli rodzinnych stron (Hunger). Ów futurystyczny hip-hop rozruszać potrafi nawet największych malkontentów. Jeśli tylko dadzą mu oni szansę, bo na pierwszy rzut… ucha nie jest to muzyka łatwa i przyjemna. Zgaście hity rodem z MTV! „Report to the dancefloor!”

Wiley - Playtime Is Over

WILEY
Playtime Is Over
Big Dada
2007

Po sukcesie singlowego „Eskimo” londyński MC/producent, Wiley doczekał się oddzielnej nazwy gatunkowej – eskibeat. Jednak poza junglowo-garage’owymi początkami i niedawnymi flirtami z popem, twórczość członka niesławnego Roll Deep to czysty, pełnokrwisty grime. Drapieżny, bezkompromisowy rap podbity surowym, metalicznym rytmem. Nie inaczej jest na trzecim, legalnym (co nie bez znaczenia przy wychodzących w UK setkach bootlegów) krążku, który Richard Cowie sygnuje swoją ksywą. Krystalicznie czyste hi-haty tną przestrzeń, dudniący bas wprawia ziemię w drżenie, a potężne bębny wyznaczają tempo. Nawet najspokojniejsze utwory budowane są z niepokojących, syntetycznych brzmień, a wersy Eski-boy’a niejednego przyprawią o ciarki na plecach. Agresja i smutek przeplatają się w linijkach MC, którego kariera pełna jest beef’ów, konfliktów i zatargów. Groźby i nienawiść towarzyszące Wiley’owi w drodze na grime’owy piedestał, skłoniły go by wraz z premierą „Playtime Is Over”, ogłosić swą mikrofonową emeryturę. Wydany przez Big Dada album, miał być swoistym testamentem. Ostatnim słowem. Tych – jak dziś wiemy – wypowiedział na bicie jeszcze sporo, jednak to „koniec zabawy” jest do dziś jednym z najlepszych albumów brytyjskiego Eskimosa.

Two Fingers

TWO FINGERS
Big Dada
2009

Gdyby Timbaland wychował się na londyńskich przedmieściach, a spędzone w undergroundowych klubach młodzieńcze lata, nie zabiłyby w nim pociągu do robienia hitów, to on mógłby stać za projektem Two Fingers. Król Midas rapowej produkcji, dorastał jednak w Virginii i nie miał zbyt wielu okazji by posłuchać drum’n’bassu czy bhangry. Odpowiedzialni za wystawienie „dwóch palców”, Amon Tobin i Joe „Doubleclick” Chapman wyrośli z wielokulturowych metropolii, a młodzieńcze inspiracje od lat przekuwają w międzygatunkowe, autorskie kompozycje. Na wspólnym albumie, miłość Brazylijczyka do poszatkowanych, połamanych struktur, natrafiła na hip-hopowe zaplecze mniej znanego Brytyjczyka. Trzeszczące mikrosample i ryczące syntezatory układają się w rytmiczne, energetyczne podkłady pod wersy Sway’a, Ms. Jade i Ce’Cile. Muzyka miasta tętni jego zawrotnym tempem.