Festiwal niespodzianek – relacja z Tauron Nowa Muzyka 2014

Festiwal niespodzianek – relacja z Tauron Nowa Muzyka 2014

Prolog:

Adam „Attaché” Dąbrowski
No i wreszcie nadeszła kolejna, bo już dziewiąta(!) edycja festiwalu Tauron Nowa Muzyka! Po trzech latach przerwy, impreza powróciła na tereny dawnej KWK Katowice, a obecnie Nowego Muzeum Śląskiego. Przed rozpoczęciem tej edycji wiele osób zadawało sobie pytanie kto właściwie jest headlinerem festiwalu, ponieważ żaden artysta (może poza Kelis i Chetem Fakerem) nie odbiegał popularnością od całego lineupu. Ta myśl jeszcze bardziej zaciekawiła słuchaczy i miłośników nowej muzyki do zapoznania się z twórczością wcześniej nieznanych muzyków, bo jak wiadomo, festiwal taki jak ten słynie z niespodzianek.

Tauron Nowa Muzyka - Teren festiwalu

Dzień 1: Koncert otwarcia – Kościół Świętych Apostołów Piotra i Pawła

Sorry Boys  8/10

A.D.: Pierwszy koncert i już niespodzianka – można powiedzieć, że Sorry Boys jest niczym polski odpowiednik Cocteau Twins i wcale to porównanie nie jest przesadzone! Przepiękny wokal Izabeli Komoszyńskiej, świetnie komponujący się z gitarowymi partiami zespołu oraz wspierającym chórem gospel, idealnie wypełniał przestrzenie kościoła. Bardzo dobry start!

SOHN 8.5/10

A.D.: Na ten dzień planowany był występ headlinera festiwalu, Cheta Fakera, który zaledwie tydzień przed festiwalem odwołał jednak swój koncert. Zamiast niego wystąpił SOHN, który pojawił już rok temu w Katowicach oraz miał w planach zagrać na afterze Taurona w październiku. Podczas koncertu sam artysta przyznał, patrząc z niedowierzaniem na publikę, że współczuje Chetowi, iż ten nie może tutaj zagrać, ale jednocześnie cieszy się, że może go godnie zastępować – no i racja! Poza bardzo ładnymi melodiami i wokalem, nastroju dodawało ciekawe oświetlenie, które w niecodzienny sposób eksponowało chociażby przestrzeń ołtarza i krzyż. Nie zawiodłem się!

Witek Bartula: Gdy Chet Faker odwołał swój występ, pomyślałem że w takiej sytuacji większość ludzi na pewno będzie żądać zwrotów za bilety. Jakież było moje zdziwienie, gdy na informację o zmianie artysty na SOHN’a ludzie zareagowali entuzjastycznie, nawet bardziej niż na samego Cheta. Koncert był jednak dość nudny, przez dłuższy czas SOHN grał ciągle tak samo. Ratowało go jednak miejsce koncertu – Kościół Piotra i Pawła okazało się być idealne.

A.D.: Dodam jeszcze, że po tych krótkich kameralnych koncertach, odbyło się oficjalne after party w moim ulubionym klubie w Katowicach, INQbatorze, który oferował darmowe wejście dla wszystkich uczestników festiwalu. Szczerze mówiąc, nie pamiętam takich tłumów w tym miejscu, choć otwarto jedynie małą scenkę. Parkiet pękał w szwach!

Dzień 2: Nowe Muzeum Śląskie

A.D.: Już na wstępie muszę (niestety) zaznaczyć, iż poziom prezentowany na głównej scenie podczas zaledwie dwóch dni, w tym roku był najgorszy w całej historii festiwalu. Honor sceny ratowały tylko dwa koncerty: Jaga Jazzist & AUKSO oraz Mitch & Mitch z Felixem Kubinem. Pozostałe występy prezentowały się raczej przeciętne i dość przewidywalne, dlatego ominę tutaj takich headlinerów jak np. Kelis czy WhoMadeWho.

The Field 9/10

A.D.: Szwedzki producent Axel Willner, tworzący pod pseudonimem The Field, już nie pierwszy raz gościł w Katowicach. Gdy obserwuje się coraz większy fenomen elektronicznej muzyki technicznej, z biegiem czasu kolejne występy The Fielda mogą liczyć na coraz większe zainteresowanie. Przedstawiciel Kompaktu zagrał set złożony głównie z kawałków z ostatniej płyty Cupid’s Head, choć nie zabrakło również prawdopodobnie najbardziej znanego hitu „Over the Ice” – moc!

W.B.: Na niego czekałem najbardziej i dla niego również przyjechałem na festiwal. Zaczął najpiękniej jak tylko mógł, utworem „No… No…” z ostatniej płyty. Następnie kontynuował wątki z Cupid’s Head, grając coraz szybsze techno, by po około 20 minutach rozpętać transową wixe, w której centrum zainteresowania była tylko jego muzyka.

Jaga Jazzist & AUKSO 7.5/10

A.D.: Bardzo fajny i klimatyczny jazz… Choć może wydawać się to dziwne, brzmienie i ogólny nastrój przypominał mi klimat świąt Bożego Narodzenia – ciekawe doświadczenie.

Nozija (Shangaan Electro) 7.3/10 (sumienie producenta muzycznego odmawia, żeby dać więcej)

W.B.: Prawdziwe odkrycie festiwalu. Aż cieżko opisać jaką muzykę właściwie zagrali. Nozija, pochodzący z Afryki południowej, połączył popowo breakowe bity wraz z tańcem, etnicznością i taneczną dynamicznością plemienia Shangaan. Cudowny koncert, jednak odebrałem go jako coś dla jaj. Pomimo tego, znalazłem w nim również totalnie nową i świeżą jakość, głównie dla popowej muzyki.

A.D.: Fenomenem tego południowo-afrykańskiego zespołu jest fakt, że potrafi on rozkręcić publikę lepiej niż niejeden zespół, składający się z ton muzycznego sprzętu! Całe show polegało na tańcu dwóch ludzi, kręcących nogami tak szybko, jakby stąpali po rozżarzonym węglu, zaś za nimi stał DJ-wodzirej, grający (uwaga!) tylko z jednego CD playera! Rok temu, gdy gościem festiwalu był Omar Souleyman, ludzie bawili się równie dobrze i tłumnie, co na tegorocznym występie afrykańskiego zespołu. Można odnieść wrażenie, że nie potrzeba technicznych umiejętności, by rozkręcić publikę – wystarczy mieć pomysł na siebie i świetnie się bawić! Cóż, w takim razie Bracia Figot Fagot mieliby doskonałą szansę do zabłyśnięcia na światowych festiwalach, serio! Skoro Nozija i Omar mogą, czemu i nie Polacy? 😉

Mouse on Mars 10/10

A.D.: Panowie z Berlina już od ponad 20 lat świetnie radzą sobie na scenie muzyki elektronicznej, zaskakując słuchaczy nowymi, szalonymi pomysłami na elektronikę i dźwięk. Andi i Jan powrócili do Katowic po 2 latach, kiedy zagrali na głównej scenie festiwalu, choć wtedy towarzyszył im jeszcze perkusista. Tego koncertu nie dało się słuchać na siedząco albo na stojąco – ręce i nogi non stop w powietrzu, szaaaał!

W.B.: Kolejny dowód, że Niemcy potrafią. Powiem więcej – był to najlepszy występ tej edycji. Niesamowite jest to, że mimo wieku artystów i bagażu doświadczeń muzycznych, idealnie wpisali się w dzisiejszą modę oraz standardy minimalistycznego, bujającego, bassowego footworku czy trapu. I zrobili to wszystko na swój sposób, na najwyższym poziomie tak, iż można było nadal odczuć, że to ten Mouse On Mars, który znamy choćby z Idiology.

Actress (bez oceny)

A.D.: Niestety, bardzo się zawiodłem na jego występie. Już na początku pojawiły się kłopoty ze sprzętem, choć później wcale nie było lepiej. Zupełnie bez mocy i wyrazu, wobec czego wyszedłem.

W.B.: Ja również nie napiszę wiele, bo długo na nim nie siedziałem, choć bardzo chciałem. Live’y Actressa nie zawsze są taneczne, często jest to muzyka wymagająca skupienia i oglądania, tak jak w tym przypadku. Niestety nie wiem jak dalej potoczył się jego występ, gdyż po 30 minutach postanowiłem wypić parę Red Bulli.

Clark 10/10

A.D.: 2 lata temu występował na littlebigstage’u, gdy na głównej scenie grał Hot Chip. Pomimo tej kolizji czasowej, wybrałem Clarka, ponieważ byłem zauroczony jego muzyką, którą prezentował na swoich ostatnich krążkach. Odczuwałem wówczas lekki niedosyt, bo niestety nie zagrał żadnego ze swoich najpopularniejszych kawałków, a głównie remiksy. W tym roku Chris Clark absolutnie dał radę, bombardując swoimi najlepszymi IDMowymi brzmieniami, generowanymi choćby przez stary syntezator analogowy, a zagrał m.in. szlagier Growls Garden. Omal nie umarłem ze śmiechu, kiedy o mały włos nie zsunął mu się macbook – na szczęście zdążył go złapać w ostatniej chwili. Rewelacja!

Paula Temple 9.5/10

A.D.: I to jest godne zakończenie imprezowego dnia – mroczne, dynamiczne, czarne jak węgiel i mocne dub techno!

Dzień 3: Nowe Muzeum Śląskie

Mooryc 8/10

A.D.:  Słyszałem Mooryca już na Beforze Taurona, kiedy supportował Ocet. Mam wrażenie, że występ na Tauronie był jeszcze lepszy i bardziej taneczny od tego, który zaprezentował wcześniej. Przyzwoicie!

Mitch & Mitch with Felix Kubin 9/10

A.D.:  Jazz na bardzo bardzo wesoło – masa energii i wciągające granie, ładnie!

Pink Freud gra Autechre 10/10

A.D.:  Miałem ogromną przyjemność zjawić się na prapremierze materiału Pink Freud, która miała miejsce 6-go kwietnia w katowickim JazzClubie Hipnoza. Podczas tegorocznej edycji festiwalu odbyła się jego oficjalna premiera. Naprawdę kawał dobrej roboty.

Skalpel 10/10

A.D.:  Magia! W dodatku, doszły mnie słuchy od ludzi, którzy mieli już okazję usłyszeć Skalpel na żywo, że tegoroczny  występ na Tauronie był najlepszym ze wszystkich ich dotychczasowych! Wrocławski duet nie grał sam – towarzyszył im perkusista, który wniósł niesamowity wkład w sukces występu, nie zapominając również o pani grającej na klawiszach oraz VJ-u, który puścił m.in. fragment filmu Salto, w którym znalazł się kawałek „If Music Was That Easy”. Cudowny koncert!

W międzyczasie rozpętała się spora ulewa i zabrakło już sił, wobec czego dość wcześnie, bo o godz. 3. Nad ranem, skończyłem 3. Dzień Taurona.

Dzień 4: Koncert zamknięcia – Fabryka Porcelany  Giesche

Nils Frahm  11/10 !!!

A.D.:  O tym człowieku, jego muzyce oraz koncercie na terenach starej Fabryki Porcelany Śląskiej mogę wyrażać się jedynie w superlatywach. Szczerze mówiąc, nie spodziewałem się tak mocnego uderzenia na sam koniec festiwalu, choć po wydaniu jego ostatniej płyty Spaces, można było usłyszeć coraz więcej pozytywnych komentarzy. Gdy industrialną przestrzeń starej fabryki wypełniły ambientowe, pulsujące brzmienia, gęsia skórka oraz ogólna euforia niejednego słuchacza mogła doprowadzić do łez. To jest nowa muzyka!

Podsumowanie Tauron Festiwal Nowa Muzyka 2014:

Najlepszy koncert festiwalu – Nils Frahm, a zaraz za nim Skalpel

Największa niespodzianka i odkrycie – Te dwa tytuły wędrują do artysty, który nie grał ani na żadnej scenie ani nie został wymieniony w lineupie, choć gdy poznałem jego twórczość uznałem, że to jeden z największych fartów, jakie spotkały mnie w mojej karierze „wędrowca muzycznego”! Podczas 3. Dnia po koncercie Mitch & Mitch, moja dziewczyna namówiła mnie bym udał się razem z nią na prezentacje wyników warsztatów z produkcji muzyki w Ableton Live, prowadzonych przez moich przyjaciół producentów: Kubę Sojkę oraz Bartosza Sztandara. Paręnaście minut po zejściu kilka pięter pod ziemię rozpoczął się pokaz. Jako pierwsze wystąpiło trio z ekscentrycznym wokalistą Dawidem Guohem, pochodzącym z Piły, który zaśpiewał niemal kabaretową piosenkę o… drzewach. Wszyscy zgromadzeni padli ze śmiechu, a mnie rozbawił wprost do łez! Nawet rok temu po koncercie Za! nie byłem w takim stanie – tak się tworzy historie i ci, którzy nie widzieli tego na żywo, powinni żałować! [pierwszy utwór w kolejności]

Najbardziej ekscentryczny zespół/artysta – Nozija (Shangaan Electro)

Największy tłum – SOHN (bilety na koncert otwarcia zostały wyprzedane z myślą o Checie) i z tego co słyszałem, chyba Elliphant

Najlepsza integracja z publicznością – Nozija (Shangaan Electro)

Największa moc – Mouse on Mars

Najlepsze wizualizacje – Skalpel i Clark

Największe pogo – brak(!)

Najlepszy polski zespół – oczywiście Skalpel

Największe rozczarowanie – Main Stage – nowej muzyki jak na lekarstwo.

 

Epilog:

A.D.:Tauron Festiwal Nowa Muzyka na przestrzeni lat wyrobił sobie bardzo uznaną i mocną markę w Europie i na świecie, jeśli chodzi o wydarzenia kulturalne. W tym roku pomimo trudności organizacyjnych spowodowanych przez wspomniane już wcześniej rezygnacje głównych artystów (co niestety było widoczne i odczuwalne podczas 3. dnia, gdy chociażby zabrakło planowanego Jacksona z jego komputerowym zespołem), impreza nadal stała na wysokim poziomie, choć mam wrażenie, że propozycja w tym roku nie była aż tak atrakcyjna jak w latach ubiegłych. Moim zdaniem jedna scena przyćmiła swoim programem wszystkie pozostałe – Littlebig/Wigwam i to właśnie ona serwowała najwięcej nowej muzyki, więc głównie tam przebywałem. Na uznanie zasługują również takie inicjatywy jak scenki dla młodych producentów z Biura Dźwięku, rozmieszczone w strefie gastronomicznej. Gdy usłyszałem projekt Natashq + Kanashibari, byłem w szoku jak tak świetnie grający zespół może występować zaledwie dla 5 stojących ludzi i setek siedzących, zajadających kiełbaski, niespecjalnie zainteresowanych zespołem. Myślę, że Tauron Nowa Muzyka w obliczu rozwoju oprogramowania Ableton powinien częściej stawiać na młodych producentów, zapewniając im większą scenę, mniej więcej taką jak Showcase. To zdecydowanie lepsza inicjatywna niż zapraszanie drogich artystów R’n’B zza wielkiej wody, po których wspomnienie zanika kilka godzin po festiwalu. Zabrakło też, przykładowo, przedstawicieli Stroboscopic Artefacts, takich jak Kangding Ray, dadub czy Lucy, którzy zapewne uraczyliby słuchaczy, pośrodku industrialnych przestrzeni czarnym jak smoła dub techno. Brakowało mocnych brzmień, a miejsce dla takiej muzyki na festiwalu byłoby niemal idealne. Reasumując, odczuwam lekki niedosyt, ale nie zmienia to faktu, że Tauron Nowa Muzyka to naprawdę idealna promocja Katowic i choć w tym roku muzycznie wypadł troszeczkę gorzej niż w poprzednich latach, mam do tej imprezy pełne zaufanie.

10620113_816175148413273_7381221310975980118_o