Agim Dżeljilji to wrocławski producent muzyczny kosowskiego pochodzenia, znany szerokiej publiczności głównie jako lider zespołu Oszibarack. Niedawno Agim zaangażował się w nowy projekt Nervy, który tworzy wraz z Igorem Pudło(Skalpel) oraz perkusistą Janem Młynarskim. Efekt wspólnej pracy muzyków zaowocował wydaniem płyty tego projektu 24 listopada. Chwilę po ostatnim koncercie ramach Before Festiwalu Tauron Nowa Muzyka w katowickim Jazz Clubie Hipnoza, miałem ogromną przyjemność porozmawiać z Agimem o nowej muzyce.
[soundcloud url=”https://api.soundcloud.com/tracks/180097816″ params=”auto_play=false&hide_related=false&show_comments=true&show_user=true&show_reposts=false&visual=true” width=”100%” height=”450″ iframe=”true” /]
Future-bass.pl Co skłoniło was do stworzenia tak szalonego połączenia elektroniki z jazzem? Czy jest to wynik obecnej mody na tego typu projekty? Ostatnio Pink Freud podjęło się przedsięwzięcia grania Autechre.
Agim. Myślę, że Pink Freud prezentuje zupełnie inną formułę, która posiada rdzeń jazzowy, natomiast cała reszta jest quazi-jazzowa; robią to zdecydowanie dobrze i sądzę, iż czują się w tym najlepiej. Kiedy zaczęli grać Autechre, nie wchodzili w ich myśl i proces tworzenia, a raczej zainspirowali się tym co robił zespół, i dokonali własnej transkrypcji. Ja i Igor natomiast, „wywodzimy się” ze sceny elektronicznej i uważaliśmy, że wszystko co robimy będzie podporządkowane jakiemuś szalonemu projektowi. Bardzo często również rozmawialiśmy, ponieważ muzyka Nervy jest owocem dyskusji. Z naszych polemik staraliśmy się ustalić jakiś trzon, kierunek tego projektu. Pomysł na płytę powstał 6 lat temu, ale ani ja ani Igor nie mieliśmy na nią czasu. Osobiście byłem wówczas mocno zaangażowany w pracę Oszibarack, a ponadto wydarzały się wówczas różne rzeczy i sytuacje, które nie do końca były takie, jakie sobie wyobrażałem. Do tego doszedł jeszcze okres twórczego „kryzysu”.
f-b.pl Brak weny?
A. Tak, nie miałem wtedy nawet czegoś ciekawego do opowiedzenia. Nie przekonuje mnie w muzyce elektronicznej, która stała się ostatnio bardzo modna, idea transponowania „myślenia piosenkowego”. Nam zaś od początku chodziło o to, aby nasz projekt był tym, na co w miarę pozwala nam nasz talent i potencjał nowatorski, zarówno w doborze brzmień jak i w tworzeniu kompozycji. Podam taki przykład – utwór Euforia powstał w taki sposób, że najpierw powstała linia melodyczna puzonu, a potem mieliśmy algorytm pod nazwą „trzy”. Wszystko było zdeterminowane w liczbie 3 – co trzeci takt pojawiał się 3 głos, co 3 głos jak się pojawiał to o tercję w dół albo w górę i tak trzymaliśmy się z dużą dyscypliną tego schematu, a po czasie kompozycja sama się zaczęła tworzyć. Potem zaprosiliśmy do współpracy Janka – dograł bębny, w efekcie czego dograłem jeszcze później „wściekły” bass, zainspirowany jego grą.
f-b.pl Brzmieniowo przypomina to styl The Flaming Lips z albumu Soft Bulletin!
A. Super!
f-b.pl Ten bass jest nagły i pobudzający.
A. Płyta też miała być bardzo intensywna – niektórzy uważają, co jest bardzo miłe, że jedyną jej wadą jest jej krótki czas trwania. Wydaje mi się, że wszystko co dzieje się dziś w świecie muzyki, nie tylko w odbiorze, jest tak zintentsyfikowane. Poszukujemy bardzo szybkich bodźców, reakcja, kontrakcja – wszystko musi się dziać szybko i intensywnie, a tak jest na tej płycie.
[soundcloud url=”https://api.soundcloud.com/tracks/177817641″ params=”auto_play=false&hide_related=false&show_comments=true&show_user=true&show_reposts=false&visual=true” width=”100%” height=”450″ iframe=”true” /]
f-b.pl Ostatnio gdy rozmawiałem z Igorem i Marcinem ze Skalpela, zapytałem ich o to czy artysta słucha własnej muzyki. Marcin odpowiedział, że żaden artysta tego nie robi, ponieważ cały proces twórczy powoduje, iż mamy już dość dźwięków, nad którymi siedzieliśmy tyle czasu, a gdy przychodzi stos płyt z wytwórni, nie chce się ich wyjąć z folii. Co o tym myślisz?
A. Muszę słuchać swojej muzyki, bo przez cały okres trwania tego procesu twórczego jestem z nią na bieżąco.
f-b.pl A po skończeniu płyty?
A. Rzadko. Jestem wówczas w zupełnie już innym miejscu, innej przestrzeni, szukam kolejnych wrażeń, ale przyznam, że przez jakiś czas cieszę się tą płytą, nie ukrywam tego. Po tygodniu czy dwóch od premiery z chęcią jej słucham od początku do końca, żeby upewnić się czy nie ma tam żadnych dziur dramaturgicznych i czy wszystko jest, mniej więcej tak, jak chciałem. Po tym odkładam krążek i nie wracam już do niego.
f-b.pl Czy jakaś nowa płyta zainspirowała Cię ostatnio? Pytam, ponieważ zbliża się już koniec roku, a to oznacza podsumowania najlepszych albumów 2014.
A. O ile poprzedni rok był bardzo inspirujący, owocny i powstało wiele świetnych rzeczy…
f-b.pl Moderat, Jon Hopkins…
A. Tak, tak! Moderat i Hopkins to tandem nieśmiertelny! Niedoceniony w Polsce był również znakomity band – Holy Other, który wydał świetną płytę. Jeżeli zaś chodzi o rok 2014 przyznam, że więcej eksplorowałem muzyki technicznej z pogranicza np. Elektrochemie, Systematic, Marc Romboy, Stephan Bodzin (ostatnio bardzo mocno „siedzi” w technicznej muzyce) – to są wyjadacze. Odkryłem natomiast ostatnio angielską wytwórnię Houndstooth , w której mam sporo rzeczy do nadrobienia. Znalazłem tam fajnego artystę Second Storey’a, na którego natknąłem się zaledwie tydzień temu. Jeśli chodzi o tak zwanych „starszych wyjadaczy”, to DFA – Museum of Love i nowa płyta The Juan Maclean’a.
f-b.pl Wobec tego wszystkiego, jaka jest twoja definicja nowej muzyki?
A. Eksploracja. Ciągła, nieustanna eksploracja, do granic możliwości. Nie możemy jednak przy tym zapomnieć o tym, co jest najważniejsze, a mianowicie, że muzyka służy do przekazywania emocji, jakkolwiek zaangażowalibyśmy w to nasz własny intelekt.