Po raz pierwszy usłyszałem o Moderacie podczas ogłoszenia wykonawców, występujących na Tauronie 2013. Pamiętam dokładnie kiedy puścili w radiu utwór Slow Match z ich pierwszej płyty – ciężki dub z bardzo mrocznym rapem. Od razu uznałem, że jest to naprawdę dobry kawałek i muszę go znaleźć. Pierwszy kontakt z ich krążkiem (jedynym, jak dotąd) był dość chłodny i nie poczułem niczego specjalnego, jednak tajemniczy głos w mojej głowie ciągle powtarzał mi, że muszę poznać ich twórczość lepiej. Nie wiedziałem co, nie wiedziałem dlaczego, ale ciągnęło mnie do nich.
Wszystko zaczęło się w 2003 roku, kiedy to Modeselektor (Sebastian Szary i Gernot Bronsert) oraz Apparat (Sacha Ring) postanowili połączyć swe siły, by wspólnie coś stworzyć. Udało im się nagrać cztero-utworową epkę awangardowej i eksperymentalnej elektroniki. Na tym współpraca kompozytorów zakończyła się, aż do roku 2009, w którym wydali debiutancki album, nazwany Moderat. Spotkał się on z wieloma pozytywnymi recenzjami, nie zdobywając jednak zbyt dużej popularności wśród szerszej publiczności. W mojej opinii było to zaskakujące, gdyż takie utwory jak Rusty Nails, Sick With It czy A New Error posiadały prawdziwy potencjał stania się hitami wielu rozgłośni. Sam słuchałem owego albumu na okrągło, gdziekolwiek bym się nie znalazł, dalej nie zdając sobie sprawy z tego, co ciągnie mnie do tego zespołu. Tą dziwną ciekawość tłumaczyłem sobie zaledwie chwilową fascynacją.
Podczas nagrywania debiutanckiego krążka, Modeselektor i Apparat zdali sobie sprawę, iż trudno będzie połączyć ich różne wizje muzyki. Wystarczy sprawdzić jak różną muzykę robią osobno by zorientować się że połączenie jej nie będzie takie łatwe.
I choć wydawałoby się, że taka różnorodność mogłaby zadziałać na niekorzyść albumu, stała się ona jednak głównym jego atutem. Na płycie możemy bowiem znaleźć utwory charakterystyczne typowo dla Modeselektora jak i dla Apparata. Jako przykład weźmy kawałek A New Error, który jest najlepszym reprezentatywnym utworem Moderata i jednym z najpiękniejszych utworów elektronicznych jakie kiedykolwiek usłyszałem. Niby prosty, parkietowy utwór, lecz można odnaleźć w nim przepiękne dźwięki, ubogacające ogólny minimalizm. Przejście między Slow Match, 3 Minutes Of, Nasty Silence natomiast, jest w moim odczuciu idealne do tego stopnia, iż słucham tych trzech utworów dla samego przejścia, podobnie jak w utworach Porc#1 i Porc#2.
30 kwietnia 2009 roku Moderat wyruszył ze swoim materiałem w trasę, co było największym przełomem zespołu. Kompozytorzy zdali sobie wówczas sprawę m.in. z tego, jak dobrze im się razem gra i jak dobrym pomysłem było ich połączenie. W trakcie trasy zrozumieli również, że nie jest to tylko Modeselektor i Apparat, ale Moderat – pełnoprawny zespół, a nie poboczny projekt. Duży wpływ na twórczość kompozytorów miało ich uczestnictwo w trasie koncertowej Radiohead, w czasie której Thom Yorke już wróżył im świetlaną przyszłość. Po jej zakończeniu, Moderat wrócił do swoich macierzystych projektów – Apparat nagrał dwa rewelacyjne albumy, a Modeslektor założył wytwórnię Monkeytown i wyruszył z promocją nowego materiału. Cała trójka przyznawała w wywiadach, że nagranie drugiej płyty jest dla nich sprawą oczywistą oraz że nie mogą sobie odpuścić takiego przedsięwzięcia. Wkrótce po tym, około listopada 2012, zamknęli się na pół roku w studiu. Jak sami określili, na bardzo mroczne i ciemne pół roku. W takich warunkach powstał ich drugi album – II, w którym odeszli od pomysłu łączenia swych odmiennych światów. Stali się bowiem na tyle zharmonizowani, iż proces twórczy wynikał ze wspólnego zespolenia. Aż trudno uwierzyć że album powstał jedynie w 6 miesięcy!
Przy pierwszym odsłuchaniu płyty, pomyślałem: „Oż ty w życiu, Burial jest wszędzie, a jego wpływy są nieskończone!”. Miałem bardzo ambiwalentny stosunek do tej produkcji, gdyż wydał mi się kalką 2stepu i dzisiejszej mody. Lekkie 7/10 na Pitchforku nie poprawiało mi wcale nastroju, jednak gdy emocje opadły, podszedłem do albumu z większą rezerwą. Zacząłem wyłapywać nowe motywy, bardziej wgłębiać się w album i odkrywać jego złożoność. Dziś śmiało mogę stwierdzić, że ich drugim, genialnym utworem (a w swojej kompozycji może jeszcze genialniejszym niż A New Error) jest Milk. 10 minutowy progresywny, tajemniczy house wciąga od pierwszych dźwięków, a kulminacja to apogeum, będące pewnego rodzaju oczyszczeniem. Dawno nie słyszałem utworu, który trzymałby w napięciu od samego początku do końca.
Po Tauronie nie mogłem zapomnieć o tym co widziałem i co usłyszałem. Mój znajomy słusznie ocenił, iż na żywo wyglądają jak nowoczesny, młodszy Kraftwerk, z niesamowitymi wizualizacjami, które są dla Moderata kluczowe. To co mnie w Moderacie najbardziej fascynuje to to że nie wysuwają wokalisty jako lidera całej grupy. Tutaj każdy z członków odgrywa taką samą rolę, jest tak samo ważny i wyrazisty. Sprawdza się to również na żywo, prawdopodobnie z dość prostego powodu – odpowiedniego ustawienia na scenie. Sascha, odpowiedzialny za wokal, stoi bowiem po lewej stronie, a nie na środku, dzięki czemu nie skupia na sobie całej uwagi publiczności.
Tak samo jak Thom Yorke, wróżę im naprawdę ogromny sukces, porównywalny z tym, jakiego dorobili się Radiohead czy Kraftwerk. Sebastian Szary w jednym z wywiadów zapowiedział, że dopiero na trzeciej płycie pokażą na co ich stać i ukażą sto procent swoich umiejętności. Trzymam go za słowo, a już niebawem będziecie mogli przeczytać nasz super profesjonalny wywiad zrobiony podczas ich koncertu w Katowicach!