Tegoroczny line up OFF Festivalu na pierwszy rzut oka może wydawać się miałki. W pamięci mam drakę z poprzedniego roku, gdy większość odbiorców zdawała się zauważać jedynie kontrowersyjnego Bedoesa, zaś, po zagłębieniu się w resztę artystów, okazało się, że był to jeden z lepszych line upów w historii festiwalu. W tym roku taką kontrowersją stał się Pusha T – nieco zapomniany raper, którego dwie ostatnie płyty są porządne, ale umówmy się, że jest sporo ciekawszych postaci, które mogłyby wystąpić jako headliner. Niemniej jednak, jak w przypadku każdej edycji bywa, tak i przy tej znałem 5 wykonawców, a po zapoznaniu się z resztą, moja mapka koncertowa stała się bogata.
10. Kampire
Afrykański kolektyw Nyege Nyege, promujący basową muzykę z rodzimych rejonów, jest w naszym kraju całkiem znany za sprawą Unsoundu, imprez towarzyszących, czy faktu, że muzyka basowa umocniła swoją pozycję w klubach. Na OFFie usłyszymy reprezentantkę kolektywu, która w swoich setach łączy trap, reggaeton, footwork, jersey club i brzmienia, które na naszym kontynencie wciąż stanowią zagadkę. Jedynym powodem dla, którego Pusha T nie dostał się do tego zestawienia, jest fakt, że to Kampire rozpęta najlepszy melanż tej edycji.
9. Ekkstacy
Przyznam szczerze, że ze względu na równoległy koncert o tej samej porze, ten slot nie był łatwą decyzją. Ekkstacy vs Calibro 35. Post-punk vs soundtrackowy funk. Muzyka białych zagrana przez czarnych vs muzyka czarnych zagrana przez białych. Ja osobiście wybieram pierwszą opcję, bo dwie płyty, które wydał Ekkstacy są bardziej treściwe, dają więcej emocji i szczerości niż te kilkanaście od Calibro 35, którzy na dłuższą metę są nieco powtarzalni. Już sam głos Kanadyjczyka przywodzi na myśl tych najbardziej klasycznych wykonawców zimnej fali i młodzieńczy smutek. Jeśli przyjechaliście dla Slowdive, to Ekkstacy powinien być na drugim miejscu waszej listy.
8. The Staples jr. Singers
Historia grupy sięga 1969 roku. Byli wtedy częścią gospelowej awangardy w USA, która w ówczesnym czasie zaczęła zrywać z tradycją gatunku. Do dziś wspominają tamte czasy i opisują siebie jako dziwaków, których nikt nie rozumiał i poniekąd z tego zrodził się koncept na nazwę jedynej płyty w ich dorobku – ”When do we get paid?”. Po 50 latach nastąpiła reedycja debiutu, a zespół zaczął na nowo koncertować. Nie będzie przez długi czas lepszej okazji do obcowania z bardziej amerykańskim, ulicznym i prawdziwym gospelem, który jednocześnie wymyka się z tych ram.
7. Soyuz
Jak zapewne wiecie, OFF Festival uwielbia odkrywać nowe zespoły, a szczególnie te, o których na co dzień nie usłyszymy z żadnego innego źródła. Tego roku, takim nowum jest białoruskie trio Soyuz. Łącząc odległe sobie elementy jak pop, jazz, easy listening, bossa nova, język białoruski i portugalski, budzą skojarzenia ze Stereolab, Badbadnotgood czy Royem Ayersem. Wszystko to brzmi na tyle naturalnie i spójnie, że Białorusini uniknęli kiczu, który jest częstym ryzykiem przy tego typu połączeniach.
6. Panda Bear & Sonic Boom
Nie ukrywajmy – w tym duecie najważniejszy jest Panda Bear i to jego wszyscy chcą zobaczyć. Szczególnie, że mokry sen o Animal Collective na OFFie, fani maja od dawna… I pewnie gdyby Panda grał tylko solowy materiał, wywindowałby w tym zestawieniu do pierwszej trójki, ale wspólny album ”Reset” z Sonic Boomem (1/2 zespołu Spaceman 3) jest całkiem ładną i miłą propozycją, która oscyluje wokół klimatów znanych z albumów Person Pitch czy Tomboy. Warto przyjść na koncert, szczególnie, że na żywo kawałki są urozmaicane pojękiwaniami i wokalizami Pandy, a przecież to wszystkie misie lubią najbardziej!
5. Melody’s Echo Chamber
– Panie Rojku, możemy mieć Tame Impale na OFFie?
– Mamy Tame Impale na OFFie
Tame Impala na OFFie:
4. Kokoroko
Afryka na OFFie ma stałe i ugruntowane miejsce. Tegoroczna afro propozycja to całkiem pokaźny zespół. Pochodząca z Londynu ośmioosobowa grupa to nie tylko afro beat, ale też urokliwe jazzowe piosenki, które przerobione na żywo posiadają taneczny charakter. Nowoczesność brytyjskiego jazzu odnalazła tu połączenie z afrykańską duszą, więc czuć, że zespół czerpie trochę z klasycznych płyt The Cinematic Orchestry czy starego Bonobo, ale nad wszystkim unosi się duch Fela Kuti i współczesny soul.
3. Spiritualized
Spiritualized to jeden z tych starych 90s’owych zespołów, które zawsze uchodziły na OFFie za legendy. Zespół zalicza powrót na OFFa po 15 latach, jednak od tamtej pory niewiele się zmieniło. Wciąż wydają porządne albumy na dobrym poziomie, grają space rocka z domieszką indie, psychodelii i rock’n’rolla. Scenicznie zaś odsuwają się od rock’n’rollowego pajacowania i biegania po scenie, całość jest bardzo statyczna, a sam lider oraz wokalista już od długiego czasu jest podczas koncertów w pozycji siedzącej. Mimo tego nie można im odmówić rozmachu i muzycznego show, gdyż jest to 9 osób na scenie + okazyjnie sekcja dęta. Bez wątpienia jeden z większych highlightów festiwalu.
2. King Krule
Zdecydowanie największa gwiazda tej edycji, na którą wszyscy czekali. King Krule jest u nas mocno popularny, a wpływ na to ma melancholijny, wkurwiony i kojarzący się z dużą dawką alkoholu klimat, który roztacza jego głos. Z jednej strony smutny i czuły, a z drugiej punkowy, bezczelny i agresywny. Takie też są jego koncerty. O ile na płycie punkowy brud nie jest wyeksponowany, o tyle na żywo kompozycje zyskują na choatyczności, niechlujności i ogólnym dramatyzmie. Zakładam, że King Krule nie przebije zeszłorocznego koncertu Iggy’ego, ale będzie to na tyle mocne wydarzenie, że każdy z nas będzie musiał przemycić jakiś mocniejszy alkohol.
1. Slowdive
Podobnie jak Spiritualized, Slowdive powracaja na OFFa, lecz teraz w roli headlinera. Pamiętam ten koncert z 2014 i mieści się on w ścisłej czołówce najlepszych w jakich uczestniczyłem. Wypatroszyli mnie emocjonalnie i zmietli z powierzchni ziemi, a dwa lata później zrobili mi to samo na Colours of Ostrava. Uznałem wtedy, że czas pomiędzy tymi wydarzeniami był zbyt krótki, więc może teraz 7 lat wystarczy. Nigdy do końca nie wiem jak opowiadać o Slowdive i shoegazie. Zabrzmi to pretensjonalnie i mistycznie, ale zespoły tego gatunku dotarły do jakichś tajemniczych pokładów dźwięków gitar, do których nie doszły żadne inne gatunki. I co prawda nowe utwory, zapowiadają płytę z umniejszoną rolą ściany gitar, ale wciąż takie Souvlaki Space Station będzie w stanie mocno przypierdolić na żywo. I uczciwie mówiąc, obok Spiritualized jest to zespół, który z całego line upu najbardziej wpłynął na rozwój muzyki.