Wywiad z CZELUŚCIĄ

Wywiad z CZELUŚCIĄ

Ich historia rozpoczęła się w małych klubach, które z miesiąca na miesiąc przyjmowały coraz szerszą publikę, wielbiącą muzykę okołotrapową. Z początku nie było to nic szczególnego, przychodziło się po prostu na imprezę i było fajnie. Trap w swojej początkowej wersji był krytykowany za prostotę oraz za ekspansję na muzykę popową, która wykorzystywała jego stylistykę na komercyjną skalę. Przyznam bez bicia, że na mnie też nie robił wrażenia.

Z czasem jednak zacząłem zauważać, że coś się zmienia, coś się tworzy, coś się buduje. Beaty stawały się coraz bardziej skomplikowane, połamane, czerpiące elementy z innych gatunków, nawet z IDM’u. Zaczynali być dostrzegani producenci, którzy nie byli nigdy promowani przez środowiska medialne czy festiwalowe, a mimo to na swoich facebookach mają po paręnaście tysięcy lajków. Nasza rodzima scena beatowa staje się coraz potężniejsza.

KOSA i JUTRØ zaczynali od zera, a po dwóch latach mają na koncie własny cykl imprez, 2 składanki(już wkrótce 3) i autorski festiwal. Stworzyli pewien świat, do którego ludzie nie przychodzą z nastawieniem czysto hedonistycznym i imprezowym, ale by posłuchać muzyki i swoich ulubieńców. Z resztą nie ma co mówić za nich. Poznajcie ich. Poznajcie CZELUŚĆ.

F-b.pl: Zacznijmy klasycznie: Jak to się wszytko zaczęło? Chodzi mi bardziej o czasy przedczeluściowe. Organizowaliście różne cykle między innymi ’’Bez litości” oraz ”Czerń’’. Gdzie byliście i co robiliście wcześniej?

JUTRØ: Ja jako organizator imprez zacząłem z 5 lat temu, a mój pierwszy gig był w Bombie i był to ogólnie jeden z pierwszych w tym klubie. Tam zacząłem i przez wiele lat robiliśmy imprezy jak np. „Gwiezdny Chłodnik” – imprezę future garage’ową, bardzo lekką i tropikalną. Robiliśmy lżejsze rzeczy, produkowałem też w stronę future garage’u co bardzo mi pasowało, bo nie było takiej muzyki w Krakowie i nikt tego nie grał. Jacek Drużkowski (SH Jack, Czeluście festiwal) – shout out dla ciebie, bo ty to ogarniałeś. Kiedy zaczęliśmy produkować z Kosą, przychodziłem do salonu jego ojca, bo mieszkaliśmy wtedy bardzo blisko siebie.

F-b.pl: Czyli obaj jesteście z Krakowa?

JUTRØ: Tak, mamy mnóstwo wspólnych znajomych i znamy się bardzo długo.

KOSA: Z 10 lat.

JUTRØ: Pokazywałem Kosie pierwszy pogram do produkowania czyli Reason 3.

KOSA: To był wtedy najlepszy program dla nas. Chociaż Lanek do dzisiaj robi w nim syntezatory.

JUTRØ: Zaczęliśmy produkować, słuchałem sporo miksu od Kosy.

F-b.pl: Ale miałeś też punkowe zespoły.

JUTRØ: O tak! 16 lat temu po raz pierwszy zagrałem w kapeli. To była co prawda moja druga kapela, ale chodzi mi o taką prawdziwą. Zaczynałem od new metalu, poprzez hardcore, punk rock, później bardziej rockowe klimaty, rock industrialny. Co do początków z Kosą to pierwsze nasze przed czeluściowe imprezy były w… hmm… Bomba? Betel?

KOSA: Betel. To była impreza, na której pierwszy raz grałem. To był gdzieś 2013 rok.

F-b.pl: Dorastaliście w latach 90-tych, a współcześni trapowi producenci to zwykle nastolatkowie, nowe pokolenie. Skąd wzięło się u was przejście w nowoczesność?

KOSA: U mnie się to wzięło głównie z powodu rapu. Więc te wszystkie nowoczesne gatunki nawiązujące do trapu mają swoje odzwierciedlenie w korzeniach, mimo iż z początku robiłem bardziej spokojne rzeczy niepodchodzące pod trap.

JUTRØ: W moim przypadku jest to inaczej, bo analizując swoje kawałki dochodzę do wniosku, że ich struktura jest popowa. Masz wstęp, zwrotkę, refren plus są melodyjne. Używam leadów jak wokali, a wokali jak leadów. Vibe jest trapowy, ponieważ zawsze byłem wielkim fanem witch house’u, a że jestem dosyć stary to pamiętam początki tego gatunku i na nim też się wychowałem. 808 jest dalej brzmieniem popularnym, to czerpię też z otaczającej mnie rzeczywistości i wykorzystuję to.

KOSA: Brzmieniowo chodzi o to, że żyjemy w danej erze, ale kompozycyjnie jest to zaczerpnięte z innych gatunków. A co do samego trapu to nie do końca podpisuje się pod tą nazwą, bo jest to muzyka rapowa, która wzięła się z tzw. „Trap House’ów”. Trap to amerykański rap z brudnego południa.

JUTRØ: Ja również nie podpisuję się pod trapem. Może bardziej witch trap, ale sam trap nie. Na przykład te melodie na trąbach – nie mamy tego i nikt z nas tego nie robi.

KOSA: To co robimy jest trapujące, ale nie jest to trap.

JUTRØ: Okołotrapowe.

F-b.pl: Coś was trapuje.

KOSA: Coś nas trapi!

F-b.pl: Opowiedzcie o koncepcie na Czeluść. Czy było to zaplanowane działanie od A do Z, czy jednak bardziej spontaniczne?

KOSA: Zaczynaliśmy tam gdzie mogliśmy zrobić imprezę.

JUTRØ: Jestem chaotycznym człowiekiem, ale mimo to metodą małych kroczków gdzieś doszliśmy. To było zaplanowane, bo chcieliśmy się przebić z imprezami i jako twórcy. Chcieliśmy to zrobić lokalnie, w Polsce – to jest najważniejsze założenie Czeluści. Z początku byliśmy bardzo ignorowani przez kluby.

KOSA: Można powiedzieć, że bezczelnie.

JUTRØ: Postanowiliśmy znaleźć jakieś metody. Przykładowo składanka była metodą by zrzeszyć ludzi, mieć jakąś grupę ludzi, którzy są ci lojalni i bliscy muzycznie. To się udało i składanka bardzo dużo nam dała. Robiliśmy też wywiady z naszymi producentami. Za każdym razem kiedy czujemy, że jest jakaś stagnacja, jakiś przestój, to staramy się znaleźć nowe rozwiązanie, tak jak Czeluście festiwal.

F-b.pl: Zauważyłem też, że bardzo ostrożnie podchodzicie do wydawania materiału.

JUTRØ: Oj tak. Nie wydałem nic od woluminu drugiego czyli prawie od roku. Też dlatego, że chcę w końcu wydać swoje pierwsze LP. Mam materiał, ale że tak powiem, bardzo go cipie i nie chcę nigdzie wrzucać. To dosyć trudny temat… Z resztą wielu naszych znajomych ma sporo materiału jak na przykład Sokos, który wydaje go regularnie. Według mnie jest to zdrowe, bo im większy masz przestój tym większa jest presja i strach przed tym jak odbiorą cię ludzie.

F-b.pl: Z drugiej strony jak wydajesz za często to ludzie też mogą to olać.

JUTRØ: Zbyt częste wydawanie jest trudne. Bo jeśli tak robisz, to twoje kawałki nie są wystarczająco skończone. Z drugiej strony zauważyłem, że odbiorcy patrzą na to zupełnie inaczej niż twórca. Jako twórca patrzysz na to bardzo krytycznie i jak coś wypuścisz to po jakimś czasie możesz tego żałować, ale nie zauważasz ile ci to przysporzyło fanów. Ja mam parę tysięcy lajków na facebooku i to już są ludzie, którzy zaczynają mnie olewać. Myślą sobie ”aaa ten Jutro, co on tam wydał, kiedy to było, chłop pewnie nie żyje”. Ale ja to lubię, bo potem mogę im zamknąć ryje wypuszczając coś naprawdę świetnego. Mamy nawet na to slang.

KOSA: Drewienka! Wzięły się stąd, że w starych utworach mieliśmy bardzo dużo perkusjonaliów, które trzeba bardzo szlifować. Filip robił te drewienka i po miesiącu robił je jeszcze raz, a potem mijało pół roku i znowu mu się nie podobały. Ostrożność bierze się też z maksymalnej jakości żeby uniknąć soundcloudowego vibe’u, że wydajesz co tydzień. Bo umówmy się – jeśli robisz coś w tydzień, to nie może być dobre. Jak robisz przynajmniej miesiąc, dzień w dzień po parę godzin to jeszcze okej.

F-b.pl: Chciałem się ciebie Kosa spytać o twoją piosenkę All I Want.

KOSA: O fuck, to jest bardzo ciężki temat…

F-b.pl: Nie zdążyłem ci jeszcze pogratulować!

JUTRØ: A dziękuję, dziękuję! Sporo siedzieliśmy nad nim wspólnie.

F-b.pl: Jest nie do uchwycenia, słychać tam trap, r’n’b, jakieś moderatowe brzmienia, EDM, i w dodatku śpiewasz!

KOSA: To była długa przeprawa, ale w końcu zaśpiewałem.

F-b.pl: Śpiewałeś wcześniej więcej?

KOSA: Nie za wiele. Cały mój dorobek to zwykle jakieś nawijki związane z rapem. Ze śpiewania moje doświadczenie to chór w szkole, z którego mnie wyrzucili.

JUTRØ: Haha! Kosa oczywiście bredzi, bo ma mnóstwo materiału z rapem i śpiewaniem, który jest mega przejebany, ale oczywiście się nie przyzna i nie wyda. Trzeba odłożyć na kolejny miesiąc!

KOSA: Mam już rozkminę żeby do końca roku wydać nowy numer.

JUTRØ: Super rozkmina! Właśnie numer to jest to! My żyjemy metodą małych kroczków i nigdy nie porywamy się z motyką na słońce. Ludzie mówią ”Te chłopaki wydają jeden kawałek”. Ale ta metoda działa, lepiej jest wyczekać.

KOSA: To musi być maksymalnie przemyślane.

JUTRØ: Kosa musi dociągnąć drewienka do końca.

F-b.pl: Kosa, kiedy zaczniesz śpiewać na żywo? Doczekamy się live actu?

KOSA: Może nie live actu, ale koncertu, może jakaś rapówka. Ale na pewno kiedyś zaśpiewam na żywo!

F-b.pl: Oprócz Czeluści macie alter ego czyli Ruski Pop. Skąd wzięło się powiązanie pomiędzy trapami a hardstylem?

JUTRØ: Uważam, że nasze serca są rave’owe. Swojego czasu przerabiałem wszystkie możliwe rave’y i wszystkie kolory…

KOSA: Tęczy…

JUTRØ: Hahaha! Tylko nie to! W każdym razie jesteśmy rave’owcami i na Czeluści nie da się tak wpierdolić w klub jakbyśmy chcieli. Da Vosk Docta np. gra bardzo lekkie rzeczy, a dostaje czas headlinera. Dla większości organizatorów imprez jest to dziwne, ale Vosku to jedna z naszych gwiazd. Natomiast my potrzebujemy czasami ciężkiego klubu. W pewnym momencie zrobiło się za mocno na Czeluści, bo chcieliśmy dokurwić.

KOSA: I zaczęliśmy grać hardstyle w środku setów. Każdy miał taką napinkę, że chcieliśmy walnąć czymś mocnym.

JUTRØ: Chcemy robić rave i stąd Ruski Pop. Z resztą zrobimy osobną składankę bądź epkę w tym stylu.

KOSA: Poza tym chcieliśmy zrobić odskocznie. Gramy cały czas basowe imprezy i w pewnym momencie chcesz zrobić coś innego.

JUTRØ: To jest czysta przyjemność, bo Czeluść ma już pewne imię, markę i musimy być ostrożni, wybieramy sobie bookingi i jesteśmy wybredni. A Ruski Pop to jest czysta frajda i mamy ogromną przyjemność z grania. Co ciekawe, kogokolwiek nie zaprosimy to wyjdzie. Mój kumpel, który jest urologiem gra jako Dr. Szpile już któryś raz.

F-b.pl: Dr. Szpile – urolog!

JUTRØ: Dr. Szpile – urolog, dokładnie. I ludzie o tym nie wiedzą! Bo dj Wczoraj, dj Maczeta to wiadomo.

KOSA: Ordynator DBK, który jest z zamiłowania kucharzem i zwiedził pół świata. Albo Orzeł 7, który robi ludziom protezy na co dzień.

JUTRØ: Bierzemy bandę straceńców, ludzi, którzy są w duszy rave’owcami, ale tego nie robią normalnie.

KOSA: Mają okazję się wyżyć.

JUTRØ: Miała też zagrać Magdalena Widomska z Prozaka 2.0 jako dj Widomix, ale stchórzyła, będziemy ją namawiać i musi się dziewczyna poprawić!

KOSA: Nie spodziewaliśmy się też, że to tak jebnie.

JUTRØ: Na drugiej imprezie, kiedy graliśmy w Krowie, był taki gnój, że myśleliśmy, że zamkną ten klub.

KOSA: To był koniec! W Prozaku na poziomie -2, gdzie myśleliśmy, że ludzie się wkurzą, przyszło 800 osób. Co też jest ciekawe, że klubie gdzie grał Brodinski, i inne gwiazdy, wbija Ruski Pop i jest sold out!

JUTRØ: A z drugiej strony zaprosiliśmy XS Project.

KOSA: Zagrały u nas chłopy, które wymyśliły hardbass!

JUTRØ: Haha! Więc jak widzisz nie jest to mały kaliber!

F-b.pl: Połknęliście Wixapol?

JUTRØ: Niee, nie odbieramy ich jako konkurencji. Oni są imprezą o podobnym profilu, ale to jest coś innego. Do nas przychodzą młodzi ludzie, którzy chcą się pobawić i poudawać ruskich, a tam przychodzą ciężkie imprezowe łby, weterani. Tam już nie ma przelewek. Poza tym Wixapol zrobił kawał dobrej roboty, a Ruski Pop nie ma aspiracji żeby stać się Wixapolem, albo żeby ich zniszczyć czy cokolwiek.

KOSA: My idziemy w Czeluść, to jest nasze główne zadanie.

JUTRØ: Oni są Wixapolem, a my Ruski Pop traktujemy jako nasze drugie dziecko, mamy z tym luz i dzięki temu to po prostu wychodzi.

F-b.pl: Zaczęliście od rodzimych klubów i weszliście na festiwale. Jak Czeluść jest odbierana przez świat zewnętrzny?

KOSA: Na festiwalach dobrze.

JUTRØ:: Cieszę się, że festiwale nas doceniły i zauważyły.

F-b.pl: Graliście już na trzech.

JUTRØ: Tak, na Openerze, Audioriver i Up To Date. Oczywiście cieszę się, że nas zapraszają i jesteśmy bardzo wdzięczni, ale traktują nas jako dodatek. Wiedzą, że jesteśmy i widzą pewne trendy w Polsce dlatego nas zapraszają. Z jednej strony super jest zagrać na festiwalu, z drugiej publika jest inna. Widać, że są ludzie, którzy przychodzą na nas, ale to nie jest to samo co mamy w klubie u siebie, tutaj wszyscy są nasi.

F-b.pl: Właśnie to zauważyłem już od dłuższego czasu, że ludzie na waszych imprezach nie przychodzą tylko po to żeby się wyszaleć jak na typowej imprezie, ale przychodzą dla was i dla muzyki żeby posłuchać producentów.

JUTRØ: Tak, to jest bardzo fajne. Przez Openera mamy też dużą bazę fanów w trójmieście. To dosyć zabawne, bo jesteśmy na kompletnym południu, a jednak tam ludzie też nas odbierają. Poznań również jest takim miejscem dzięki temu, że często tam gramy. Jak festiwale nas odbierają? Ciężko mi powiedzieć. Jak my odbieramy festiwale? Zajebiście jest tam zagrać!

F-b.pl: Przez ostatnie lata w klubach najbardziej promowane jest techno, więc pytanie jak udało wam się przebić?

JUTRØ: Zawsze mieliśmy z tym problem, ponieważ jest pewien układ. Jeśli masz swoją ekipę, która promuje techno to nie będziesz wspierał ekipy zajmującej się muzyką basową. Dla mnie jest to naturalne, najpierw bronisz swojej rodziny, później swojego regionu i kraju. Ludzie mają to w sobie i nie dziwie się, że tak jest. Techno na pewno parę lat temu zaczęło się pojawiać w każdym klubie, w wielu odmianach, przez co menadżerowie byli związani głównie z tą muzyką. Mieliśmy sporo problemów z promotorami, którzy byli właśnie z innego układu niż my.

KOSA: Nie chcieli robić innych imprez niż techno.

JUTRØ: Blokowali nas. Mieliśmy nawet rozmowę z jednym z klubów, który sam się w końcu do nas odezwał około rok temu, bo chcieli coś z nami zrobić. Okazało się, że my dużo wcześniej do nich pisaliśmy, przyszliśmy tam, rozmawialiśmy z menadżerami, ale wtedy nas nie chcieli. Ich menadżer sukcesywnie zabijał to miejsce przez to, że był zamknięty na inne gatunki. Olek Jarek, który teraz tutaj z nami stoi, był jedną z nielicznych osób, które chciały nas promować. Zwykle graliśmy w Krowie albo w ogóle, a że Olek zajmował się Rdzą i był spoza układu to wziął nas pod swoje skrzydła. Chociaż gdyby nas nie znał nie wiem czy by chciał nas promować. Chciałbyś?

Olek Jarek: Pewnie, że bym chciał. Ale nie do końca zgodzę się z tym co powiedziałeś wcześniej. Kraków zajmował się zawsze techno i muzyką elektroniczną, i nigdy nie będzie inaczej. To, że mamy teraz jeden duży klub i tam są duże bookingi, jest tragiczne. Ale Kraków zawsze był kolebką muzyki 4/4, miejscem gdzie ludzie się zjeżdżali i były tu imprezy największe w Polsce.

KOSA: Głównie jak były Krzysztofory

Olek Jarek: Też, ale nie tylko. Bardzo duża scena muzyki połamanej, break’owej.

JUTRØ: Olek Jarek to nieoficjalny fundator Czeluści

KOSA: Czarny koń naszego kolektywu!

JUTRØ: Proszę go cytować!

Olek Jarek: Kraków był miejscem gdzie rzeczy niepopularne w całej Polsce tutaj miały swoją siedzibę. Warto przypomnieć postać Marka Piechy, który robił bookingi jak Lunice czy Flosstradamus w czasach kiedy nie byli jeszcze gwiazdami festiwali. W Polsce nikt o nich nie słyszał, a do nas się zjeżdżali.

JUTRØ: Nie wiem czy techno jest teraz aż tak popularne, my tak tego nie odczuwamy, ponieważ jesteśmy zabookowani, jest miejsce dla czegoś innego i nie musimy się tym martwić. Ale fakt faktem, że jak zaczynaliśmy to mocno nas to bolało, że nie chcą promować innej muzyki.

KOSA: W tych klubach, które tętniły było tylko techno.

JUTRØ: Zeszliśmy do podziemi Prozaka jako pierwsi z taką muzyką, także da się.

KOSA: Były wcześniej około trapowe bookingi, ale nie było imprez tematycznych.

JUTRØ: Uważano też, że te gatunki nie są na tyle warte żeby robić całe imprezy i że nie pojawi się dużo ludzi, więc bali się że na tym stracą. Kiedy my wkraczaliśmy to musieli to zrobić, bo na techno imprezy nie zlatywało się już tyle ludzi.

F-b.pl: Dużo mówiliście o samym Krakowie też przy okazji innych wywiadów. Powiedzcie co dla was jest tu takiego pięknego i wartościowego?

JUTRØ: Jesteśmy obaj z Krakowa i kochamy to miasto.

KOSA: Tu jest zupełnie inaczej.

JUTRØ: Trzeba działać regionalnie, bo to nasze miasto i należy je wspierać.

KOSA: Dla mnie atmosfera na imprezach jest doskonała. W żadnym mieście, w którym graliśmy nie ma takiego vibe’u.

JUTRØ: Mało się tu dzieje tego typu rzeczy, a mimo to Kraków obok Wrocławia pod tym względem stoi najwyżej. Wrocław jest piękny i każdy go chwali, ale moim zdaniem nie posiada tego brudu, który ma Kraków. Czeluść tu po prostu pasuje. Wielu ludzi narzeka, że nic się tu nie dzieje więc my staramy się coś robić i podkreślać, że jesteśmy stąd żeby być wartością dla tego miasta.

F-b.pl: Myślę, że po waszym festiwalu wyskoczyliście bardzo wysoko i już dużo zrobiliście dla Krakowa.

JUTRØ: Czeluście festiwal był dla nas dużą robotą i było to dla nas bardzo satysfakcjonujące. Działamy dalej, będzie przyszłoroczna edycja.

Olek Jarek: Ja jako rasowy hejter powiem, że była to najlepiej zorganizowana impreza w klubie, wszystko dopięte na ostatni guzik biorąc pod uwagę, że był to pierwszy raz. Wspaniale, jestem pod wrażeniem.

JUTRØ: Pół roku nam to zajęło.

KOSA: Było nie najgorzej.

JUTRØ: Hahaha tak, było nie najgorzej!

F-b.pl: Czy przez wasz festiwal nie boicie się, że będziecie odbierani jako konkurencja? Może to rzutować na waszą działalność stricte artystyczną?

JUTRØ: Nie ma co się tym przejmować. Jeżeli będziemy się zestawiać z innymi festiwalami to będzie bez sensu.

F-b.pl: A może dojść do takiej sytuacji, że przestaniecie być zapraszani? Bo jednak jesteście artystami, ale też organizatorami innego festiwalu.

JUTRØ: Nie, myślę, że nie. Tydzień po naszym festiwalu graliśmy na Audioriver. Ale nasz festiwal zawsze będzie ważniejszy od innych.

KOSA: Gdyby przez to przestali nas zapraszać to mamy to gdzieś. Dużo nam to nie zmienia, bo jesteśmy organizatorami większości tego typu imprez w Polsce, więc umówmy się, że mamy co robić i gdzie grać. Poza tym myślę, że nie mają z tym problemu.

JUTRØ: To jest dobre, że tyle robimy. Jesteśmy producentami i organizatorami, zawsze mamy robotę, mamy z tego pieniądze dzięki czemu nie musimy pracować w korporacjach. Ponadto każdy z tych elementów jest połączony i działa, więc siłą rzeczy ten festiwal musiał powstać.

KOSA: Liczy się bardziej auto rozwój, a nie to, że ktoś cię gdzieś popchnie dalej. Z tego jest tak naprawdę nikła korzyść.

JUTRØ: Ciężko mi też powiedzieć ile przybyło nam fanów dzięki festiwalom. Grając tam uderzasz na oślep, to mogą być potencjalni odbiorcy, ale nie faktyczni. Dla nas jako dla artystów wydanie utworu będzie zawsze bardziej wartościowe i ważniejsze, ponieważ dostaną to ludzie, którzy są wiernymi fanami.

KOSA: Waglewski też mówił, że festiwale dla niego to najgorszy koszmar muzyczny, bo jeśli słuchasz w przeciągu nocy dwunastu koncertów to twojej percepcji muzycznej już nie ma. Oprócz tego stawiam, że około 30% osób przychodzi na nas, a reszta jest tam tylko dlatego, że gra coś mocnego.

F-b.pl: Jak udało wam się to wszystko zrobić w 2 lata? Stworzyliście tak naprawdę imperium.

JUTRØ: To jest bardzo pozorne. Muzykę robię więcej niż połowę życia, imprezy organizuję 5,7 lat. Zbieraliśmy doświadczenie i to dotyczy też tego dlaczego tak rzadko wydajemy. Próbowaliśmy się wstrzelić nie robiąc niczego na siłę, ale działać konsekwentnie.

KOSA: Myślę, że ważną sprawą jest też jakość. Ludzie wydają dużo rzeczy, zasypują cię czymś jak np. soundcloudowi producenci, którzy wydają jeden kawałek na tydzień, a potem nikt o tym nie pamięta.

JUTRØ: Kolejną rzeczą jest struktura. Przygarniamy sporo producentów, szczególnie tych młodych i nowych. Nasza druga składanka jest przykładem tego, że staramy się zrzeszać, a nie jechać tylko na najpopularniejszych nazwiskach.

KOSA: Na niej wystąpiły praktycznie same nowe, nikomu nieznane młode głowy.

JUTRØ: Myślimy jak dorosłe chłopy o naszym interesie i podejmujemy mnóstwo decyzji, które powodują, że te małe rzeczy związane np. z festiwalem wychodzą. Dlaczego? Bo ciśniemy, pracujemy ciężko i rzadko idziemy na kompromisy. Może to wada charakteru, ale jesteśmy konsekwentni i będziemy mieć w dupie to co musimy. Zawsze są przykre sytuacje typu, że promotor nie zapłacił, albo gość, który ukradł mi beat i udostępnił na EDM.com, a twórcy strony mieli to gdzieś. Mogliśmy się pociąć 10 razy, bo to ciężka branża i nie każdy się do niej nadaje. Próbujemy cisnąć szczerze i promować tych ludzi, których uważamy za wartościowych. Na festiwalu przywaliły się do nas feministki ze Szwecji, że grali sami biali i nie było kobiet. My promujemy polaków, którzy są w większości biali i też jest mało dobrych producentek polek. Taka jest prawda, że dla nas zawsze jakość muzyczna będzie najważniejsza, nie ważne jakiego jesteś koloru czy płci.

F-b.pl: To jest bardzo ważne co powiedziałeś.

JUTRØ: To jest bardzo ważne. Zauważ też, że na składance mamy dużo ludzi, ale tylko niektórzy grają z nami regularnie, bo tylko niektórzy z nich są dobrymi djami. Więc masz duży zestaw elementów, ktoś może być dobrym producentem, ale słabym djem i na odwrót. Dlatego też każdemu staramy się znaleźć jego miejsce.

F-b.pl: Idziecie jak burza. Czy nastąpi kiedyś moment, w którym spojrzycie w tył i uznacie, że zrobiliście już wszystko co mogliście?

JUTRØ: Było już dużo takich momentów. Pamiętam jak w styczniu obudziłem się u Kosy, a raczej otworzyłem oczy nie śpiąc i pomyślałem ”Ja pierdolę. Wolumin 3 to będzie dla nas pogrzeb. Nic nie mamy. Mieliśmy robić festiwal, ale nic z tego nie ma. Kurwa, musimy coś zrobić!” Są momenty kiedy masz świadomość, że coś wygasa więc musisz się wziąć do pracy, wymyślić coś. Tym czymś był właśnie festiwal, który wziął się z niczego.

KOSA: Nie było festiwalu łączącego ciężkie rzeczy typu XS Project i dziwne rzeczy typu IC3PEAK, łączącego raperów z podziemia i z mainstreamu, a do tego dochodzą producenci.

JUTRØ: Ludzie się wkurwiają na część naszych decyzji, że połączyliśmy coś tam z czymś tam. Trzeba podejmować radykalne decyzje żeby do czegoś dojść, my musimy zrobić parę edycji żeby wiedzieć co jest dla nas dobre. Wielu miało nam za złe, że promujemy raperów, ale my to robimy bo lubimy raperów i zawsze będziemy to robić.

KOSA: My się już ogólnie parę razy sprzedaliśmy. Najpierw wychodząc z Krowy do Prozaka, potem grając w innych miastach, później sprzedaliśmy się grając na Openerze, a teraz że zrobiliśmy festiwal z raperami. Pewnie zaraz znowu się gdzieś sprzedamy.

JUTRØ: Ortodoksyjni fani są bardziej czeluściowi od Czeluści! Mówią nam rzeczy typu „Tam w tym małym klubiku byliście lepsi!”. Walić to. Jakim prawem mówią nam czym jesteśmy i czym mamy się stać?

F-b.pl: Bo też was wspierają.

KOSA: Przestają nas wspierać w momencie kiedy powinni nas wspierać.

F-b.pl: Może to jest jak z dobrym przyjacielem, który powie ci co zrobiłeś nie tak?

JUTRØ: Powinni nam zaufać.

KOSA: Ich krytyka nie jest konstruktywna tylko infantylna.

JUTRØ: Prawdziwi fani mówią nam „Nie wiem czy to jest dobry pomysł, ale zobaczymy.” Takich mamy na szczęście bardzo dużo.

F-b.pl: Myślicie, że poprzez muzykę, ubiór czy nawet okrzyki tworzycie jakąś subkulturę?

KOSA: Po części na pewno.

JUTRØ: Śmiejemy się, że istnieją ”czeluściowcy”, tacy fanboye.

KOSA: Nawet na ulicy widzimy, że „Ooo idzie fan Czeluści.”

JUTRØ: Jest to obecne na imprezach. 2 lata temu było to mega widać, bo przychodzili ludzie w maskach à la Forxst. Były takie imprezy w jakichś mniejszych miastach, na których pojawiały się czeluściowe pary, a reszta to przypadkowi ludzie. Czuć to.

F-b.pl: Budujecie to i napędzacie?

JUTRØ: Nie wiem. Robimy swoje rozpoznawalne rzeczy.

KOSA: Okrzyki czy słownictwo jest bardziej odnośnie prowadzenia social mediów.

JUTRØ: Fajnie jest stworzyć coś swojego, ale nie robimy tego z myślą żeby tworzyć jakieś trendy. Nikt nigdy nie darł się zza dj’ki i pamiętam jak na jednej imprezie w Bombie mówili mi, że nie wypada dj’owi drzeć się ze sceny. Takie rzeczy też trzeba zmieniać.

KOSA: W ogóle jeśli chodzi o to czy coś wypada, czy nie, to mamy to gdzieś i może to jest kluczem do sukcesu. Piszemy na facebooku i instagramie w taki, a nie inny sposób.

JUTRØ: Ostatnio zaczęło się blokowanie. Poprawność polityczna i wolność słowa to dla mnie bardzo ważne tematy. Portal jak Facebook, który jest prywatną firmą, decyduje o tym co może być powiedziane, a co nie. My próbujemy mówić co uważamy. Chyba, że jest mega dym jak kiedyś hejtował nas jakiś typ, który wypisywał nam bardzo niemiłe rzeczy, ale co, mamy się z nim bić?

F-b.pl: Macie swoich czeluściowców!

KOSA: Nie potrzebujemy do tego czeluściowców, bo każdy w sumie wie, że jak coś to możemy… po prostu… no wiesz…

JUTRØ: …Komuś przypierdolić! Bo to się też zdarza. Na Ruskich Popach czasem ludzie są bardzo wydźgani i nie mówię żeby bić, ale trzeba czasem ich otrząsnąć żeby zeszli ze sceny i nie lali w ciebie piwem jak grasz. Chociaż nie bijemy się tak często jak Da Vosk Docta haha! Ludzie jednak wrzucają te dopalacze i jest syf. Dlatego ogólnie chciałbym przejść też na koncerty, bo czasem po prostu nie mam siły. Z resztą też nie czuję już takiego parcia na imprezy, robimy dużo, mamy też plan na zrobienie studia muzycznego i firmę czeluściową, która jest naszym planem planów więc imprezy nie muszą być już tak często.

F-b.pl: Dużo mówicie też o Polsce i promowaniu polskich artystów.

KOSA: Jesteśmy trochę muzycznymi nacjonalistami.

F-b.pl: Który element z tego co robicie jest taki typowo polski, że za 10 lat będzie można powiedzieć, że wziął się stąd?

KOSA: Całe nazewnictwo przede wszystkim.

JUTRØ: KOSA, JUTRØ, CZELUŚĆ, przekonaliśmy też paru znajomych żeby to robili.

KOSA: Zauważ, że na mapie Polski większość ludzi używa nomenklatury anglojęzycznej.

F-b.pl: Ale jednak muzycznie, czy w ubiorze jest obecna amerykanizacja.

JUTRØ Wszyscy jesteśmy trochę zamerykanizowani. Popkultura czy Hollywood, branża muzyczna itp. To są rzeczy, które ciężko jest doścignąć. Ja mam taką obsesję z Lindą żeby zrobić bardziej popowe piosenki, jednocześnie z rave’owym klimatem, zobaczysz co zrobimy na następnej składance. Nie można też przedobrzyć. Nie będziemy się odgradzać od innych kultur, nie widzę problemu w amerykanizacji, bo takie są realia dzisiejszych czasów. Ja mam Netflixa, a nie ma polskiego odpowiednika. Mój ulubiony komentarz pod Travą to ten, który mówi, że obok Wiedźmina jest to najlepsza rzecz, która wyszła z Polski. Jest to bardzo miłe, ale nie mam żadnych kompleksów z tego, że pochodzę stąd. Żyjemy w XXI wieku i w dobie internetu możesz osiągnąć sukces z każdego miejsca na Ziemi. Pytasz czym objawia się ta polskość? Może tego nie widać w teledyskach, ale chcę żeby było w nich coraz więcej polskiego folkloru.

F-b.pl: Na przykład?

JUTRØ: Bloki, elementy polskiego ubioru. Ogólnie są rzeczy które chciałbym żeby się pojawiały. Jestem patriotą, patriotą lokalnym i chciałbym parę rzeczy pokazać, ale nie można oczywiście przedobrzyć i przesadzić.

KOSA: Nie można zrobić tego co Donatan, bo on przesadził stuprocentowo opierając całą swoją ostatnią twórczość o polski folklor.

JUTRØ: To już jest groteskowe. Tommy Cash też nie jest dobrym przykładem. Z jednej strony promuje wschód, ale pokazuje to w zły sposób, w krzywym zwierciadle. Podobnie z resztą Die Antwoord z RPA. Ja nie chciałbym być taką maskotką żeby ludzie o mnie mówili „Zobacz ten typ jest z Polski, patrz jak jest tam śmiesznie i dziwnie”. Chcę pokazać tą egzotykę, ale żeby nie była prześmiewcza, a to nie jest takie proste. Na razie wystarczy nazewnictwo. Niektórzy pytają, jak słowo ”Czeluść” wymówi człowiek ze Stanów? Nie interesuje mnie to, jestem z Polski i to powinna być polska nazwa. Na tym to polega i to jest nasz mini nacjonalizm. Z drugiej strony nie odgradzamy się, bo mamy świadomość, że jesteśmy tylko częścią czegoś większego.

F-b.pl: Myślę, że to co robicie to nie tyle otwieranie drogi Polsce na zachód, ale odwrotnie – otwieracie zachodowi drogę do nas.

JUTRØ: Na festiwalu był Kareful z Lonydnu, który przyprowadził do nas ludzi z BBC i zrobią o nas mini dokument.

F-b.pl: W BBC? W telewizji czy w jakimś podcaście?

JUTRØ: Tak, w którymś z kanałów, ale to nie będzie jakaś bardzo wielka rzecz.

F-b.pl: To będzie stricte o was jako o Czeluści?

JUTRØ: Tak, o nas i o tym co robimy.

F-b.pl: Premierowa informacja!

KOSA: O to chodziło!

JUTRØ: Też wiesz, po rozmowie z tą feministką zacząłem się zastanawiać nad tym, że tak naprawdę niewiele się zmieniło. Możecie mówić, że w jakiś sposób jesteśmy nacjonalistami, bo promujemy polską muzykę.

KOSA: Bo w jakiś jesteśmy, na pewno.

JUTRØ: Ale siłą rzeczy musimy też zapraszać artystów z innych krajów żeby było sprzężenie zwrotne. Jeśli komuś to nie pasuje to trudno, ja chcę promować polaków.

KOSA: Dzięki temu co robimy, Kareful, który jest gwiazdorem liquid trapu, powiedział, że pod względem trzymania się razem nie ma lepszego państwa niż Polska. A wie co mówi, bo zwiedził cały świat. Ostatnio też z nim gadałem i powiedział, że przenosi się do Polski, bo ma już gdzieś Wielką Brytanię i Londyn, bo jest tam słaby vibe.

F-b.pl: A nie boicie się, że stworzycie zamkniętą enklawę?

JUTRØ: Nie, nie boimy się. Chodzi o to żeby trzymać się razem. Tworzymy scenę, która jest unikalna, jest nasza i ja jestem z tego bardzo dumny. Pokazuje to też, że w każdym kraju można zrobić co się tylko chce jeśli posiada się odpowiednią determinację i odpowiednich ludzi.

F-b.pl: Widać to było na festiwalu, że wszyscy się cieszyli, byli szczęśliwi, że coś się tu udało. Wytworzyła się niesamowita energia.

JUTRØ: Bardzo wiele osób narzeka na Kraków, że nic się tu nie dzieje.

KOSA: To jest kłamstwo.

JUTRØ: Zgodzę się z tym, że wiele rzeczy można poprawić, ale ja nie będę narzekać na Kraków, bo sam muszę coś z tym zrobić i dlatego robimy te pieprzone imprezy. Ludzie powiedzą, że to są tylko imprezy i zabawa, ale promujemy artystów i muzykę lokalną. Dla mnie ważną rzeczą jest żeby zaprosić, dać szansę i zapłacić. Ktoś może powiedzieć, że dostał tylko 200zł, ale niestety takie są realia, nie było łatwo to zrobić. Ludzie myślą, że zarobiliśmy tonę pieniędzy, ale patrząc na ilość pracy włożoną w festiwal, to zwróciło nam się bardzo mało.

KOSA: Jeśli miałbyś wypłacić nam za godziny tyle ile normalnie dostaje się w robocie, to koszty festiwalu zostałyby przekroczone trzykrotnie.

JUTRØ: Moim planem jest też to żeby móc robić muzykę. Pracowałem kiedyś w korporacji i byłem nieszczęśliwy, a teraz jestem turbo szczęśliwy. Nie można pomniejszać tego co robisz, tego co kochasz i musisz dążyć do tego żeby móc się z tego utrzymać. Dużo producentów, którzy są pod nami sprzedają beaty za darmo, a my chcemy ich z tego wyleczyć, powiedzieć „Robisz kupę dobrej roboty, musisz na tym zarobić!

KOSA: Lanek też powiedział, że rakiem sceny beatowej jest to, że producenci sprzedają beaty po 50zł. W tym środowisku powinna być ustalona minimalna stawka.

JUTRØ: Mamy na to plan, to się kurwa skończy!

F-b.pl: A myślenie typu: „Męczy mnie siedzenie nad tym parę godzin, ale zrobię beat dla rapera tylko po to żeby wrzucić na soundclod i na tym zarobić.”?

JUTRØ: Nie ma dla nas takich ludzi.

KOSA: Soundcloudowi producenci.

JUTRØ: Ale też może być producent, który wychodzi z takiego założenia i nagle się tym zajawia, wtedy wchodzi na prawidłową drogę. Znam też chłopów, którzy są wyhajpowani, ale tak naprawdę robią straszną chujnie i nigdy ich nie zaproszę.

KOSA: Najgorsze jest dawanie wymuskanych produkcji raperom, bo ona zostaje przez niego zgnieciona. Prawda jest taka, że to mają być prostsze rzeczy. Tupac zwalniał producentów, którzy siedzieli za długo nad kawałkiem, bo beat rapowy ma być prosty i chwytliwy. Ludzie dają zbyt dobre kawałki dla raperów.

F-b.pl: Uważasz, że to złe?

KOSA: To jest dobre ogólnie, ale złe dla producenta. Lepiej żeby nad tym dłużej posiedział i zrobił po prostu utwór, a nie oddawał raperowi jako beat.

F-b.pl: A może producent zostanie wtedy przez rapera wypromowany na zasadzie ”Podaj dalej”?

KOSA: Na pewno trochę go to wypromuje, ale nie ma co liczyć na wielkie bum.

JUTRØ: Robienie beatu jest czymś innym niż robienie utworu. Od początku musisz wiedzieć czy to będzie dla rapera czy będzie to utwór. Sytuacja jest teraz trochę nieokreślona, ale myślę że to się zmieni i podzieli.

F-b.pl: A eksperymentalność beatu? Wtedy raper ma większe pole do popisu kiedy beat jest bardziej skomplikowany.

KOSA: Nie, dlatego, że tutaj jest inna mentalność. W Stanach tak jest. Jeśli posłuchasz sobie samych beatów np. Metro Boomin, to to jest dziwne trippy gówno, totalnie dziwne. W wielu przypadkach tak jest, że jak zdejmiesz wokal to masz niesamowity beat, ale tam raperzy to doceniają, bo potrafią z tego zrobić hit.

F-b.pl: Czym jest dla was nowa muzyka?

KOSA: Bardzo dużo rzeczy. Z tych, które ja śledzę to będzie rap. W Polsce w końcu pojawił się ten nowoczesny.

F-b.pl: Na przykład?

KOSA: Wszystkie te młode chłopy jak Żaba, PlanBe. Młody Bedington, Bejbi bi, PSK, Sajan. Nowa muzyka to też hmm… techno w sumie bym nie nazwał nową muzyką, przynajmniej to polskie.

JUTRØ: Techno jest zbyt szerokim gatunkiem.

KOSA: Jest zbyt szerokim, ale nie odczuwam polskiego techno jako nową muzykę. Kiedyś była Zamilska, która brzmiała skurwysyńsko świeżo, ale teraz nic o niej nie wiem.

F-b.pl: A jaka jest najlepsza rzecz, która zdarzyła się w muzyce przez ostatnie 10 lat?

JUTRØ: Oj dużo. Soundcloud, chociaż już umiera. Według mnie rzeczy związane z informacją. Rozwój internetu i social mediów spowodował, że muzycy mieli nowe źródła informacji. Plus piracenie, które rozumiem, że jest złe w dużym stopniu, ale że jestem dzieckiem 90s to pamiętam te czasy kiedy chodziło się na giełdę na Balicach. Bardzo dużo się działo w kwestii technologii.

KOSA: Bardzo ważna w produkcji jest digitalizacja.

JUTRØ: Bardzo wiele ważnych czynników stało się dla muzyki nie bezpośrednio. Wszelkie programy, DAV’y, wtyczki, rzeczy, które producentom umożliwiają dotarcie do jakości, która do niedawna była nie do osiągnięcia bez hardware’u.

KOSA: 10 lat temu DAV był tak upośledzony, że nie mogłeś wykręcić takich rzeczy jak my wydajemy bez hardware’u. Nie miałeś tak dobrej opcji syntezowania digitalnego, jakichś padów czy syntezatorów.

F-b.pl: Czy to, że każdy ma do tego dostęp zabija oryginalność?

KOSA: Absolutnie nie, to wspiera oryginalność. Każdy robi wtedy to co chce.

JUTRØ: Dzięki temu masz zupę życia. To jest fenomen, że tyle ludzi może to robić. Wyobraźmy sobie, że wcześniej muzykę mogła tworzyć jedna osoba na sto, a w tym momencie jedna na dziesięć. Wystarczy, że masz kompa. To jest bardzo dobre dla muzyki. Oczywiście są tego minusy, bo ciężko jest odróżnić gówno od czegoś dobrego, ale wprawne ucho to robi, my jesteśmy w stanie zrobić selekcję.

F-b.pl: Pamiętam jak Aphex Twin powiedział, że kiedy każdy robi muzykę i masz do tego łatwy dostęp, przestajesz być prawdziwym twórcą, przestajesz się angażować.

KOSA: Tak, ale to jest ortodoksyjne gadanie, które nie ma dużej wartości.

JUTRØ: To, że są fora i łatwy dostęp dla ludzi zajmujących się muzyką, może faktycznie mierzić twórców jak Aphex Twin, ale według mnie to jest zazdrość.

KOSA: Przede wszystkim zazdrość i ból tego, że jest już wiekowy. On zdaje sobie sprawę, że pół życia poświęcił na zbieranie sprzętu i czuje, że ludzie, którzy mają 12 lat mogą ściągnąć mniej więcej ten sam sprzęt na komputer. Boli go to.

JUTRØ: Nie ma nic złego w tym, że to tak postępuje. To że znamy dziesięciolatków, którzy ledwo chodzą i już robią bity jest dla nas piękne.

KOSA: Mamy związek z młodym pokoleniem i czujemy świeży powiew, nie dziadziejemy i nie stajemy się jakimś obrzyganym pierdem.

JUTRØ: To jest też kwestia tego o co pytałeś, że jesteśmy starsi, a robimy trapy. Właśnie o to chodzi, że trzymamy rękę na pulsie i nie dajemy sobie odpocząć.

KOSA: Spójrz na Diplo czy Skrillexa. Diplo ma 40 lat, a siedzi w najświeższych rzeczach

F-b.pl: Gonienie za teraźniejszością?

KOSA: On ma nosa do rzeczy, które są dobre i przyciąga do siebie gości, którzy są po prostu dobrzy.

JUTRØ: Tak samo Timbaland, jest doskonałym producentem.

F-b.pl: On jeszcze żyje?

JUTRØ: Pewnie! Cały czas napierdala.

KOSA: Ma pod sobą siedmiu producentów podwykonawczych.

JUTRØ: Nawet trzydziestu.

KOSA: I cała ta struktura produkcji podwykonawczej beatu polega na tym, że ma ciągle kontakt z młodymi i świeżymi ludźmi.

JUTRØ: Ludzie lubią widzieć twórcę i idealizować młodego Ikara. Za rozwojem muzyki faktycznie stoją młodzi, ale też ci starzy, których nie widać, bo nie są reprezentatywni. Timbaland nie będzie się pojawiać jak za czasów Nelly Furtado i pokrzykiwać „E! E!”, ale dalej trzęsie. Ja się na przykład nie martwię o to co stanie się ze mną czy z Kosą, bo mamy typ charakteru, który każe nam się rozwijać.

F-b.pl: Istnieje właśnie taki mit, mówiący o tym, że po trzydziestce traci się świeżość i zostaje się w swoim starym świecie.

KOSA: Tak naprawdę nie ma czegoś takiego, jeśli się tym zajmujesz i tym żyjesz, to będziesz na bieżąco.

JUTRØ: To normalne, że ludzie tak myślą, też tak myślałem, że po trzydziestce to już nic nowego nie zrobię, ale w tym momencie czuję się u szczytu swojego potencjału. Ta dojrzałość muzyczna jest bardzo względna. Z resztą, co w dzisiejszych czasach oznacza wiek? Bez pewnych konwenansów kulturowych, które narzucają ci, że w tym wieku musisz zrobić dzieci i się ożenić, możesz robić co chcesz.

KOSA: Największe obrzydlistwo jest to, że ludzie bez pasji, którzy są nierobami, nie reprezentują sobą niczego wartościowego, chodzą do pracy, odbębniają to, a potem idą na wódkę i płaczą na żonę. A tobie powiedzą, że to taki kraj i nic nie zrobisz. Tak samo z nami, też ktoś mógł powiedzieć, że przez techno gang nie zrobimy swojego.

JUTRØ: Mamy na to wysrane. Jakbym miał 23 lata to pewnie bym tego nie zrobił, musiałem mieć 27 żeby to zacząć. To są konwenanse, że musisz coś mieć, musisz mieć ileś lat, musisz być skądś. Wszystko się da. Musisz podejmować pewne decyzje, a w momencie kiedy twoje ego i ambicje hamują to co robisz, to przegrałeś. Musisz dążyć do tego żeby coś skończyć. Ja sobie często powtarzałem „Skończ składankę”, „Skończ wywiad i zmontuj go”. Nauczyłem się montażu, grafiki, programowania i wielu innych rzeczy poprzez ten projekt. Nigdy nie dowiesz się czy się do tego nadajesz jeśli nie spróbujesz. Ja jestem osobą stadną i nic bym nie zrobił bez Kosy i Jacka, potrzebuję ludzi i cieszę się, że mam swoją ekipę, która przychodzi. Graliśmy w Czechach i nie mieliśmy tej lokalności, bo tam ludzie byli dla nas obcy.

F-b.pl: A nie jest to odświeżające?

JUTRØ: Chciałbym żeby było. Ale realia są takie, że nie ma to jak w domu.

F-b.pl: Pytanie czy to ci nie będzie zagrażać, że nie wyjdziesz poza dom?

JUTRØ: Kiedy przebijałem się przez soundcloud trafiłem do dwóch internacjonalnych kolektywów. To były labele internetowe, które spowodowały, że grał mnie Dj Complextion, Soulection, że byłem w Rinse fm. Jacek jest takim człowiekiem, który ogarnia te sprawy i propsował, że tam wystąpiłem. Ale co mi to de facto dało? Takie wsparcie jest niczym w porównaniu z tym jakie wsparcie mam tutaj, nie ma to jak się spotkać z człowiekiem i zobaczyć go fizycznie. Jestem wielkim fanem internetu, ale używajmy go jako źródło wiedzy i komunikacji i pamiętajmy o świecie rzeczywistym.

F-b.pl: W dobie internetu kiedy muzykę masz tak naprawdę wszędzie, niemalże leży na ulicy, ważne jest to jak wypadniesz na żywo i jak zagrasz na żywo, bo to jest coś czego internet ci nie da.

JUTRØ: Tak, to jest bardzo ważna rzecz, ale jest jedną z wielu. Ważne jest też to żebyś działał z dumą ze swojego pochodzenia, żeby się z tego nie śmiać. Nie wiem, może dla wielu osób będzie to pierdoleniem, ale my czerpiemy z tego siłę. Nie promujemy Lajkonika albo coś, a chciałbym też żeby na Rynku było ciekawie, a nie że będą te same układy, to samo gnojenie, California Punk i takie gówna. To jest stwardniały element naszej kultury, a nie mogłoby się coś fajnego dziać na Rynku? Na pewno by mogło. Na sylwestra to samo.

KOSA: To są już większe układy polityczne.

JUTRØ: My jesteśmy trochę kontrkulturowi więc będziemy siedzieć w Tytano i piwnicach, ale mamy aspirację żeby zrobić coś większego.

F-b.pl: Pamiętam jak widziałem wasz wywiad z Ajgorem, spytaliście się go w jakim kraju jest najbardziej słuchany, a on powiedział, że w Stanach.

JUTRØ: Zabolało mnie to. Ale wydaje mi się, że już tak nie jest, teraz w statystykach na pewno słuchają go Polacy. Dlaczego? Bo jest z Polski i ludzie są dumni, że to robi. Mnie też słuchali amerykanie jak grano mnie w tych zagranicznych stacjach, ale nie ma porównania z tym jak jestem słuchany teraz w Polsce.

KOSA: To jest spowodowane też tym co dzieje się wokół dorastających ludzi naszego pokolenia. Każda babcia powie ci, że grill przyszedł z Ameryki, że zmywarka dobra bo bo wujek wysłał z Raichu, albo że tamten producent jest dobry bo niemiecki i zrobił Budce Suflera podkład. Mówienie, że to co polskie jest chujowe, było przekazywane z pokolenia na pokolenie, co jest w tym momencie kłamstwem. Polska robi przemysł wyrobniczy, ciuchy MISBHV itp. To co jest polskie jest dobre i tego brakowało w przekazach między pokoleniowych, teraz się to zmienia.

JUTRØ: Miałem rozmowy z raperami z wysokiej półki, obaj mi powiedzieli, że zazdroszczą mi bycia producentem. Nie rozumiałem tego, ale chodziło im o to, że ja jako producent mogę dojść dalej, bo nie ogranicza mnie język tak jak ich. To jest ciekawa sprawa, że my jako producenci możemy być polscy, a jednocześnie być światowi. Z drugiej strony to oni mają największą moc lokalną.

F-b.pl: Wy też macie.

JUTRØ: Ale pomyśl o skali, rap teraz jest bardzo silny i bardzo się z tego cieszę. Niech rap będzie najmocniejszy. Na pewno często ludzie produkujący techno myślą, że rap to ścierwo. Ale o to chodzi, że tworzymy pewną jakość i możesz być niezadowolony z tego co dzieje się teraz w rapie, ale jeśli masz jakieś obeznanie w temacie, to wiesz jaki progres został zrobiony.

KOSA: Drugą koszmarną rzeczą u nas w kraju, jest multibranżowa zawiść. To, że ludzie robiący różne gatunki nienawidzą się nawzajem jest totalnie chore i nie ma tego nigdzie indziej. W każdym kraju ludzie robią ze sobą muzykę, bo mają dostęp do siebie nawzajem, a u nas tego dostępu możesz nawet nie mieć.

JUTRØ: Jak już mówiłem, dla mnie to jest naturalne, że masz swoje stado i są stada obok.

KOSA: Tak, ale muzyka nie jest na tyle artyleryjna żeby tak musiało być.

JUTRØ: Absolutnie nie, jest to głupota, ale ludzie się ukierunkowują.

KOSA: Często też wychodzą z tego dobre rzeczy jak to, że Red Bull zrobił Regeneration, gdzie Skrillex grał z Doorsami, albo Pretty Lights z Ralphem Stanleyem. Byłoby miło gdyby w Polsce miało się dziać coś podobnego.

F-b.pl: Filip, supportowałeś Clamsa Casino, jak było?

JUTRØ: Zwykle jest tak, że nie lubimy grać supportów, ale jeśli chodzi o Clamsa to nawet klęknę jeśli będzie trzeba! Ale robienie afterparty czy coś w tym stylu odpada i walczymy z takim traktowaniem. Da Vosk Docta czy Sokos grają swoje show i nie będą też grać na afterach.

KOSA: To jest niszczenie marki nad którą pracujesz latami.

JUTRØ: Clams to dla mnie bardzo inspirująca postać. Bardzo wcześnie natrafiłem na jego twórczość i ucieszyłem się, że gram przed nim. Ale to nie było nic nadzwyczajnego, ja skończyłem grać, a on zaczął i przybiliśmy sobie pionę.

KOSA: Graliśmy przed Lunicem, Bauerem, Mount Kimbie.

JUTRØ: To zawsze wygląda tak, że gramy swoje, a oni swoje i tyle. Nie zostaniemy najlepszymi kumplami i nie będziemy snuć wspólnych planów wydawniczych.

F-b.pl: Jakie byście dali rady młodym wschodzącym producentom i jak reagujecie kiedy ludzie wam wysyłają swoje beaty?

JUTRØ: Jest taki gość, który wysyła nam po 20 beatów i wszystkie są słabe. Ale zawsze poświęcamy te 15, 20 minut dziennie i zawsze się jakoś konstruktywnie odniesiemy. Nigdy nikogo nie gasimy i najwyżej sugerujemy żeby za rok się odezwał, bo poziom jest… no… zatrważający… Nigdy nie podetnę komuś skrzydeł, ale nie jest okej kiedy robisz drugi beat w swoim życiu i podsyłasz jakiemuś labelowi.

KOSA: Taaa i napisze ”Nooo to Panowie, rozumiem, że jestem na składance?”. My odpisujemy „Nooo nie jesteś. Ale próbuj dalej!”.

JUTRØ: Ja czasem mówię, że złe jest to, tamto i za rok do nas napisz. Jeśli za rok będzie źle, to napisz za dwa, jeśli za dwa będzie źle, to zastanów się…

F-b.pl: Nad swoim życiem.

JUTRØ: I zmień coś. Bo serio, prawda jest taka, że nie każdy może robić muzykę. Z drugiej strony jeśli masz 10-letnie doświadczenie, to z jakiegoś powodu je masz. I może nigdy nie zrobisz żadnego hitu, ale w czymś będziesz dobry i to zawsze ci coś da.