Audioriver 2017 – relacja

Audioriver 2017 – relacja

 

Dzień 1

28 lipca, wczesne popułudnie-podąrzając prostą drogą z ul.Tumskiej na stary rynek w Płocku, można było przypuszczać że tego roczna edycja festiwalu Audioriver, okaże się frekwencyjnym fiaskiem. Jak sie okazał był t tylko miraż, absurdalny teaser festiwalu. Już w oddali można było ocenić poziom trudności przedostania się przez rynek wypełniony tłumem ludzi rozkręcających się przed 1-wszą nocą. Jedni już gotowi do B4 festiwalu na rynku rozsiadali się po knajpach by wrzucić coś na ruszt, po drodze patrząc jak organizacja przygotowuje się do uruchomienia słynnej „Burn stage” i biur dźwięku. Drudzy zaś próbowali się przedostać na plaże i rozbić się na polach namiotowych. Gdy wreszcie udało się, na miejscu okazało się, że jedno ze strzeżonych pól oraz toicamp były wypełnione prawie po brzegi. Fart na nas spadł, w momencie, gdy druga część ekipy z którą zgodnie z planem mieliśmy spotkać na miejscu, właśnie rozbijała się „na dziko”.

Kiedy stary rynek obudził się i ludzie zaczęli się rozkręcać, pogoda próbowała zepsuć zabawę. Długo to nie potrwało. Tuż na początku oficjalnego wydarzenia ulewa ustąpiła ,a już na scenie Electronic Beats raz Circus Tent można był dostać klaustrofobii. Na tej pierwszej zacząłem swój pierwszy dzień. Wybór tej sceny okazał się być strzałem w dziesiątkę, kiedy na scenie pojawił się producencki duest z Krakowa – Czeluść (Jutro x Kosa). Płynne dźwięki ich melancholijnej elektroniki ,znacznie podniosły poziom frekwencji pod sceną. Sam Jutro nawet swym spontanicznym tańcem, nawoływał publikę by nie spuszczała z tonu. W końcówce ich występu nie zabrakło również słynnej solówki Jutra- „Travvy”.

Na występie Keeno piach się pod stopami sypał. Blisko 1/4 publiki tańczyło słynny DnB step. Jego pobudzające sample i przerwy od Hi-Hatów wywoływały uczucie wyskoku z pozycji siedzącej. Bliżej mu do szczyrkowego Snowfest niż do letnich, plażowych klimatów. Nawet meszki atakujące ludzi wiele nie zdziałały.

Przy wsparciu wokalnym MC Wrec’a, Maduk utworzył taneczny trans. Był to pierwszy z ważniejszych artystów jakich wyczekiwałem długi czas podczas tegorocznej edycji. Przyznam szczerze ze zabrakło mi na scenie również wokalistki Veeli, któr swym aksamitnym głosem w kawałku „Ghost assasin” dodała kolorytu temu trackowi. Niestety podobnie jak na występie Keena jak i na pozostałych tej nocy totalnie zła była akustyka– nie usłyszałem ani jednego pozytywnego zdania na jej temat. Dudnienie i trzeszczenie w głośnikach totalnie tłumiły bit. Szkoda.

Dzień 2

Już wczesnym porankiem upał uraczył Płock swą obecnością. Miasto cały czas było aktywne – rynek nie pustoszał, kolejki po asortyment do sklepów również, a na słynnych schodkach było dostatecznie głośno. Niezadowoleni z akustyki ubiegłej nocy miłośnicy drum’n’bassu, mieli alternatywne wyjście, jakie zapewnili im aktywiści tego nurtu muzycznego z Bassriver. Ten kolektyw didżejsko-wokalno-instrumentalny działa w Płocku od 3 lat i niemal za każdym razem porywa przechodniów na płockich ulicach. Ludzie nie przestają sie bawić „Od kojących atmosferyków po łamiące żebra neuro”– takimi słowami można by opisać skaczącą w rytmach DnB publike. Głównie zadbali o to Wobler, Proti i DJ Euphoria. To faktycznie była szalona podróż w tempie 175BPM.

BCee to człowiek Legenda, założyciel Spearhead records. Jeden z najbardziej wyczekiwanych artystów tej nocy. Jego fragmentaryczne przejścia w tzw.”tap tempo” wywoływały we mnie paraliż ciała, jednak zabrakło mi uzupełnienia instrumentalu przez MC Lowquiego. Momentami sprawiał wrażenie jakby z niego wypadał, jednak BCee utrzymał atmosfere. W porównaniu do wcześniejszego dnia poprawiona została akustyka, co tylko uatrakcyjniło występ zarówno tego jak i pozostałych artystów.

Kolejną z legend, która zrobiła furorę i praktycznie wywołała sztorm na hybrid tent’cie był DJ Storm. Jej eksperymentowanie z elementarnymi cząstkami reggae i techno kickami, powodowały naprzemienne nastroje taneczne. Można ją porównać do Ho99o9 na podłożu przechodzenia z macierzystego stylu w zupełnie inny. Ho99o9 przechodzi z rapu na agresywny punk. DJ Storm natomiast mieszanki Dnb z reggae, robi przerwy na techno kick.

Birdy nam nam – reprezentanci francuskiego OWISLA label potrafili spowodować spustoszenie schodków prowadzacych,na plaże. Conajmniej 20 minut przed występem publika zbierała się pod sceną. Brzmienie przeniosło ludzi co najmniej 30 lat wstecz, wówczas w czasy rozwoju popu elektronicznego. Mi dodatkowo przypominało dosyć dziwne brzmienie polskiej legendy – Papa Dance oraz Dangera, artysty zeszłorocznej edycji który również grał na tej samej scenie. Gdyby grali na OFF festiwalu na scenie eksperymentalnej, trudno byłoby się dostać do wnętrza.

Vitalic jest 20 lat na fali. Jego niezmienny od lat mocny styl, mieszanki techno z house’em nieustannie przyciąga grono nowych słuchaczy. Kiedy w ważnej sprawie musiałem zadzwonić, nie było łatwo przecisnąć się przez tłumy skaczących miłośników electro. Natomiast gdy byłem u kresu rozmowy, 2 kolejne numery artysty przyśpieszyły ten koniec, szczególnie hit którego nie mogło zabraknąć na festiwalu – Waiting for the stars.

Długie występy Total Science wywoływały w publice pewne zniecierpliwienie, ze względu na porę. Tym razem frekwencja na Hybrid Tent była równią pochyłą, gdyż ludzie wymieniali się obecnością. Jednak reprezentant CIA records potrafił mocnym akcentem zamknąć festiwal. Brzmienie jednego z ostatnich trackó przypominało nieco styl DJ Fresha z początków jego kariery. MC DRS swoim freestylem dopełnił formalności. Instrumental przy akompaniamencie nawijki MC DRSa wywoływał uczucie nadchodzącej eksplozycji na hybrydi tent – i tak właśnie wybrzmiało perfekcyjne zakończenie.